Steblecki: Nie liczą się jednostki

Sebastian Steblecki przeciwko Śląskowi Wrocław rozegrał dopiero drugi mecz w T-Mobile Ekstraklasie, a pierwszy w podstawowym składzie Cracovii. Po spotkaniu, pomimo porażki Pasów, wszyscy byli pod wrażeniem jego gry.

Artur Długosz
Artur Długosz

Cracovia po słabym meczu przegrała 0:3 we Wrocławiu. - Pocieszeniem jest to, że debiutant Sebastian Steblecki, który rozpoczął mecz w podstawowym składzie, był barwną postacią. Pokazał pozostałym, jak można operować piłką - mówił po spotkaniu Tomasz Kafarski, opiekun Pasów.

Młody Sebastian Steblecki w drużynie z Krakowa rozegrał dopiero drugi mecz. Najpierw dostał kilkanaście minut w potyczce z ŁKS-em, a ze Śląskiem zmagania rozpoczął już w podstawowym składzie. Był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny w meczu na Stadionie Miejskim we Wrocławiu. - Mogą być tylko i wyłącznie po części zadowolony. Nie liczą się jednostki, liczy się zespół. Jako drużyna przegraliśmy 0:3. Zespoły, które razem z nami walczą o utrzymanie, pozdobywały jakieś punkty. Troszeczkę stawka nam więc odskoczyła. Niestety ponieśliśmy porażkę i to jest w sumie ważniejsze od tego, co trener powiedział na temat mojej gry. Wszyscy znamy wynik. Jest to przykre - skomentował piłkarz.

- Myślę, że brak koncentracji na początku meczu spowodował, że tak to wszystko się potoczyło. Szybko straciliśmy bramkę z rzutu karnego. Potem był moment takiej gry, gdzie próbowaliśmy coś z przodu stworzyć i szukaliśmy wyrównania, ale niestety się nie udało. Kontra Śląska skończyła się kolejną bramką. Pod koniec pierwszej połowy padł gol, który jeszcze podłamał zespół. W szatni próbowaliśmy się jeszcze mobilizować i skoncentrować się na tym, żeby wyjść na drugą połowę i walczyć o honorowe trafienie, a być może o dogonienie rezultatu. Staraliśmy się jak mogliśmy, ale Śląsk był drużyna lepszą - wyjaśniał ofensywnie usposobiony zawodnik.

Po pierwszej połowie Cracovia przed drużynę Oresta Lenczyka została wręcz zdemolowana. W drugiej części potyczki zespół Pasów prezentował się już nieco lepiej. - Trener w przerwie mówił nam, że to nie jest koniec meczu i nie z takich wyników drużyny potrafiły wyjść. Udowodniliśmy to też w Łodzi we wcześniejszej kolejce. Śląsk w ostatnich meczach miał kryzys formy i za bardzo pozwoliliśmy im, żeby uwierzyli w siebie. Daliśmy im pograć w pierwszej połowie - skomentował Steblecki.

- Nasze błędy polegały na tym, że dawaliśmy dojść do słowa zawodnikom, którzy grali w środku pola. Mila, Kaźmierczak i Dudek momentami mieli za dużo miejsca. Zagrożeniem dla nas było otwarcie jednym podaniem linii środka pola. Mieliśmy blokować zagrania do nich, ale jak było wszyscy widzieli - podkreślił piłkarz, który o tym, że zagra w podstawowym składzie dowiedział się w dniu meczu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×