W tym roku Podbeskidzie trzy razy zagrało przed własną publicznością w meczach T-Mobile Ekstraklasy. Przeciwnikami Górali były zespoły KGHM Zagłębia Lubin, Legii Warszawa oraz ŁKS-u Łódź. Żadne z tych spotkań nie powaliło na kolana nawet najbardziej niewybrednych kibiców. Rezultaty tych pojedynków - w każdym padło tylko po jednym golu - oddają w jakiejś mierze ich senność. Bielszczanie wygrali tylko pierwszy w kolejności mecz z KGHM Zagłębiem, natomiast musieli uznać wyższość Legionistów oraz Łódzkiego Klubu Sportowego. Fani Podbeskidzia narzekają na jakość spotkań w Bielsku-Białej i mają ku temu uzasadnione powody.
Podopieczni Roberta Kasperczyka wyraźnie zawodzą w tym sezonie na własnym obiekcie, i nie usprawiedliwia ich fakt gry po raz pierwszy w ekstraklasie, bowiem na wyjazdach radzą sobie o niebo lepiej. Niegdyś "bielska twierdza" była nie do zdobycia dla drużyn I ligi, a ofensywnie nastawieni Górale swoją grą i wynikami przyciągali na trybuny Stadionu Miejskiego liczną publiczność. W tym sezonie, a zwłaszcza wiosną Podbeskidzie rozgrywa słabe mecze w Bielsku-Białej, a do poziomu gry beniaminka T-Mobile Ekstraklasy dostosowują się rywale.
Po cztery tak zwycięstwa, remisy jak i porażki oraz zaledwie dziewięć strzelonych przy dziewięciu straconych bramkach u siebie przez Podbeskidzie to bilans mizerny. Jesienią w Bielsku-Białej słabe pojedynki kibice oglądali, gdy gościły zespoły Widzewa Łódź, Ruchu Chorzów, Lechii Gdańsk. O wiośnie była już mowa. Bielscy fani z utęsknieniem czekają na pojedynki, które choć w małej mierze przypominałyby starcia w Pucharze Polski z Lechem Poznań czy Wisłą Kraków.
To wszystko powoduje, że nie dziwią narzekania działaczy, piłkarzy i trenerów Podbeskidzia na frekwencję na meczach ekstraklasy w Bielsku-Białej. Przed sezonem liczono, iż debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej przyciągnie ogromne zainteresowanie. Stąd też dobudowano nową trybunę od strony bramki. Gdy stadion wypełniał się nieco powyżej połowy zarzekano się, iż szybko się to zmieni. - Latem zajmowaliśmy się głównie naszą licencją i dopuszczeniem stadionu do rozgrywek i dopiero niedawno rozpoczęliśmy akcje marketingowe, mające zachęcić widzów do przyjścia na mecz - mówił w listopadzie ubiegłego roku były rzecznik klubu. Akcje marketingowe były... a frekwencja wciąż pozostawała nijak zadowalająca. Wszystko to nie pomoże, jeśli Górale nie będą grali efektowniej i skuteczniej w Bielsku-Białej. Bo na wyjazdach potrafią stworzyć interesujące widowiska, jak choćby niedawne 2:2 z Ruchem w Chorzowie i 3:2 z Lechią w Gdańsku.
W statystykach tylko meczów wyjazdowych Górale byliby jeszcze wyżej w tabeli niż obecnie. Na boiskach rywali zdobyli już 17 punktów, co daje im czwarte miejsce, ex aequo z Wisłą Kraków. Ten fenomen Górali może tłumaczyć fakt, iż na terenie rywala beniaminek ligi z reguły nie jest faworytem i może grać ulubioną przez siebie piłkę, a więc grę z kontry na ofensywnie usposobionych pomocników i napastnika Roberta Demjana. Tymczasem w Bielsku-Białej Podbeskidzie często zmuszane jest do gry pozycyjnej.
W ostatnią sobotę w Bielsku-Białej była nie tylko słaba frekwencja, ale i fatalne boisko, aura oraz poziom meczu. Górale mogą pocieszać się właśnie stanem boiska, które przypominało bajoro. - Moim zdaniem zdecydowanie warunki nie były do gry w piłkę. To było widać. Mecz się odbył... niestety dla nas - mówił po spotkaniu naszemu portalowi Sebastian Ziajka, pomocnik Podbeskidzia.
Góralom pozostaje więc mówienie o przypadku w kontekście przegranego spotkania z ŁKS-em Łódź i wiara w to, że bilans punktowy drużyna znów poprawi meczem wyjazdowym. - Już przed meczem z Lechią mówiono, że mamy pewne utrzymanie, a teraz okazuje się, że walczymy o kolejne punkty i jak najwyższe miejsce w tabeli. Miejmy nadzieję, że w środę potwierdzimy, iż ten mecz z ŁKS-em był przypadkiem i że dalej walczymy o jakieś wyższe cele niż tylko utrzymanie - przekonuje Sylwester Patejuk.
A bielscy kibice? Coraz głośniejsze narzekania na poziom meczów w Bielsku-Białej może zamilkną, gdy do wysiłku Górali zmuszą ekipy Śląska Wrocław oraz Wisły Kraków.