Leszek Ojrzyński: Śląskie powietrze nam nie służy
Korona Kielce musiała przy Roosevelta przełknąć gorycz pierwszej wiosennej porażki. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego gładko ulegli Górnikowi Zabrze 0:2 (0:2), odstając od rywala zwłaszcza w pierwszej odsłonie.
Nie tak wyjazd na mecz z ligowym przeciętniakiem wyobrażano sobie przy Ściegiennego. Korona Kielce słabo weszła jednak w mecz z Górnikiem Zabrze i już do przerwy przegrywała dwoma bramkami. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Milik, dla którego były to pierwsze trafienia na boiskach T-Mobile Ekstraklasy.
Porażka przy Roosevelta była drugą z rzędu klęską złocisto-krwistych na tym terenie. - Górnik zdobył w tym meczu naprawdę ważne dla siebie trzy punkty. Nam najwidoczniej śląskie powietrze nie służy, bo w poprzedniej rundzie dostaliśmy srogie lanie w Chorzowie i też wracaliśmy ze Śląska bez zdobyczy punktowej - wspomina Leszek Ojrzyński, trener kieleckiej drużyny.
Bramki stracone przez kielczan w Zabrzu były w głównej mierze efektami błędów Pavola Stano i Zbigniewa Małkowskiego. Środkowy obrońca i golkiper Korony popełnili w trakcie spotkania dwa wielbłądy, które zaowocowały bolesną w skutkach porażką. - Przy rzucie karnym nasz bramkarz faktycznie popełnił błąd. Mógł asekurować tę piłkę, bo wychodziła ona za linię końcową boiska. Na tej pozycji nie ma jednak czasu na przemyślenia. Trzeba działać pod impulsem chwili i stąd czasami biorą się błędy - argumentuje Ojrzyński.
Szkoleniowiec drużyny ze stolicy Świętokrzyskiego nie zamierzał jednak na gorąco oceniać postawy swojego zespołu. - Całe spotkanie będziemy musieli raz jeszcze obejrzeć na spokojnie, żeby wyciągnąć z niego wszystkie błędy i pokazać je drużynie. Nie warto takich rzeczy oceniać na gorąco, pod wpływem emocji, bo z perspektywy ławki rezerwowych nie wszystko dobrze widać i można ferować błędne wyroki - wyjaśnia opiekun drużyny ze Ściegiennego.