Artur Długosz: Zagłębie odniosło kolejne, trzecie z rzędu zwycięstwo. Można chyba powiedzieć - oby tak dalej?
Adam Banaś: - Tak, oby tak dalej. Poczuliśmy taki smak tego zwycięstwa i chcemy to kontynuować. Teraz czeka nas bardzo trudny wyjazd do Lechii Gdańsk i chcemy tam powalczyć o pełną pulę - tak, jak zakładamy w każdym spotkaniu. Zobaczymy co będzie dalej.
Po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała wieszano już na was psy. Od tego momentu notujecie jednak serię pięciu meczów bez porażki na którą to składają się cztery zwycięstwa.
- Zgadza się. Może ten mecz z Podbeskidziem to był dla nas taki dzwonek, gdzie wszystkim zaświtało to, że faktycznie może być źle i nie jest tak wesoło. Trzeba po prostu być skoncentrowanych, nawet w takich spotkaniach, jak to z Podbeskidziem. Od tego meczu faktycznie zaczęliśmy się inaczej prezentować. Każdy walczy na boisku, wie o co gramy i są tego efekty.
Pierwsze zwycięstwo podziałało tak na drużynę, że uświadomiliście sobie, że jednak można i da się?
- Każde zwycięstwo nas po prostu udowadnia w tylko tym, że jesteśmy dobrymi piłkarzami i potrafimy wygrać z każdym. Do Lubina przyjeżdżają zespoły i zaczynają bać się Zagłębia. Do tego trzeba dążyć. Drużyny mają się bać Zagłębia i myśleć, że będą wywozić stąd worek bramek. Do tego dążymy. Szczególnie chcemy swoją dobrą grą pokazać kibicom, całemu zarządowi, że Zagłębie jest dobrym zespołem.
Zgodzi się pan, że Zagłębie nie gra efektownej, ale skuteczną piłkę?
- Powiem tak - jak się walczy o utrzymanie nie trzeba grać efektownej piłki. Ja na pewno sobie tego nie życzę, żebyśmy grali pięknie, ładnie, cudownie. My mamy zdobywać jak najwięcej punktów. To nam się udaje. Czy ta gra znowu jest taka słaba? Nie przywiązywałbym do tego tak wagi, bo wydaje mi się, że po prostu widać inną dyspozycję z naszej strony. Jest na pewno jakiś zalążek tego dobrego.
Gra Zagłębia poukładana jest teraz w obronie. Jest to, czego brakowało w poprzedniej rundzie.
- Zgadza się, faktycznie. Ale broni cały zespół, atakuje cały zespół. Wszystko się poprawiło u każdego zawodnika. Jest szeroka kadra. Każdy ma jedną myśl - chce wyjść na boisko i zaprezentować się jak najlepiej oraz pomóc zespołowi. To jest bardzo dobre, że takie coś stworzyło się w Zagłębiu.
W obronie znaleźliście chyba takie ustawienie, które tworzy w pewnego rodzaju monolit?
- Faktycznie w tym ustawieniu czujemy się bardzo dobrze. Tutaj naprawdę tworzymy monolit, ale jeszcze są tacy zawodnicy jak Bartosz Rymaniak czy Marcin Kowalczyk, którzy cały czas walczą o miejsce w podstawowym składzie i o to, aby grać na swojej pozycji, bo prezentują naprawdę wysoką formę. Tak jak mówię - cała kadra jest pozytywnie nastawiona. Wszyscy walczą na treningach, każdy chce grać. Każdy chce bowiem pomóc zespołowi. Wszystko idzie w fajnym i dobrym kierunku.
Zgodzi się pan z tym, że to, czego Zagłębiu brakowało jesienią, to jest właśnie Adam Banaś?
- (Śmiech). Nie, nie chcę takich porównań. Wolę zostać skromnym zawodnikiem, tak jak już wcześniej to mówiłem. Na mnie i tak tu spłynęła bardzo duża odpowiedzialność. Wiadomo, że to inaczej wszystko funkcjonuje, bo przychodząc do nowego klubu zostałem kapitanem. Nikogo praktycznie tutaj nie znałem i wszystko musiałem dopiero powolutku układać. Rozmawiałem z chłopakami na ten temat, żeby było dobrze. Jak widać, ta praca przynosi efekty. Jest coraz lepiej, fajnie się rozumiemy. Trzeba tylko się cieszyć i to pielęgnować, bo za tym idą fajne wyniki i nasze zwycięstwa.
Opaska kapitana odciążyła chyba też Szymona Pawłowskiego?
- Trzeba o to zapytać Szymka, jak on na to reaguje. Może w jakimś stopniu go odciążyła, bo poczuł troszeczkę takiego luzu. Nie są na niego nakładane żadne inne obowiązki, tylko skupia się na grze. Szymek z Jagiellonią zaprezentował się bardzo dobrze. Zresztą jest to wyborny zawodnik. Gratuluję mu, że strzelił dwie bramki.
Wyborny czyli udzieliło się już trochę języka czeskiego...
- Faktycznie (śmiech).
Co prawda na sto procent utrzymania nie jesteście jeszcze pewni, ale gra się już chyba lżej?
- Nie, nie gra się lżej. Pokazał to nawet mecz z Jagiellonią Białystok. Momentami, nawet wygrywając 2:0, nie mieliśmy tego takiego luzu piłkarskiego, gdzie dłużej moglibyśmy grać piłką. Troszkę tego stresu na pewno też było. Cały czas on nam będzie towarzyszył dopóki te teoretyczne szanse na spadek będą już znikome. Wtedy będziemy mogli odetchnąć z ulgą, ale ja podejrzewam, że wszystko będzie toczyło się do ostatniego meczu.
Mówiło się o tym premiach, które możecie dostać jak wygracie z Jagiellonią. To też siedziało w głowach?
- Nie, nie (śmiech). My nie myślimy o żadnych premiach. W takiej sytuacji na pewno się cieszymy, że jest jakiś regulamin w klubie i on funkcjonuje, ale my bardziej skupiamy się na tym, aby utrzymać się w Ekstraklasie. To jest dla nas priorytet.
Patrząc na Zagłębie jako zespół widać, że atmosfera w drużynie już jest dobra.
- Można powiedzieć, że atmosfera jest bardzo dobra. Na tym właśnie to polega. Jak atmosfera w szatni jest bardzo dobra, to później właśnie między nami zawodnikami jest ta współpraca na boisku. Jeden za drugiego wskoczy w ogień. Na tym to wszystko powinno polegać.
Święta będą troszkę rozbite przez wyjazd do Gdańska?
- Świąt w tym roku nie będzie. Wyjeżdżamy już w niedzielę do Gdańska. W poniedziałek będziemy grać tam mecz. Wrócimy dopiero nad ranem. Potem zaraz w piątek mamy następne spotkanie i wyjeżdżamy do Kielc na mecz z Koroną. Bardzo szybki tydzień przed nami. Dla nas to chyba dobrze, bo chcemy grać. Złapaliśmy wiatr w żagle i nie teraz nic piękniejszego, jak czekać na następny mecz.
Co prawda na te święta prezentów się raczej nie daje, ale trzy punkty wywalczone w Gdańsku byłyby dla kibiców świetną sprawą.
- Oczywiście, że tak. Na pewno byśmy wszyscy sobie tego życzyli. Na razie w poniedziałek pocieszmy się ze zwycięstwa, a od wtorku będziemy się przygotowywać pod kątem Lechii Gdańsk. Na pewno pojedziemy tam - tak, jak ja zawszę mówię - po trzy punkty, bo tylko o zwycięstwo możemy grać w każdym spotkaniu. Wynik będzie widoczny dopiero na sam koniec.
W Gdańsku rozstrzygną się losy utrzymania?
- Powiem, że chyba nie. Zostało sześć kolejek i dopóki są teoretyczne szanse dla niektórych zespołów, że mogą się utrzymać, to my musimy być czujni i zwyciężać w swoich meczach. ŁKS wygrywając z Podbeskidziem pokazał, że za chwilę mógł złapać kontakt z nami, jakbyśmy przegrali spotkanie z Jagiellonią Białystok. My dalej odskakujemy, idziemy w górę tabeli. To jest bardzo fajne, bo teraz minęliśmy i Lechię Gdańsk, i GKS Bełchatów. Mamy 27 punktów. My tylko na to patrzymy i skupiamy się tylko na sobie.