Bohater z Roosevelta przyznaje: Miałem chwile zwątpienia, nic mi nie wychodziło
Arkadiusz Milik stał się objawieniem 24. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Młody napastnik Górnika strzelił dwie bramki Koronie Kielce i dał zabrzanom prestiżowe trzy punkty. Na swoje pierwsze trafienia 18-latek czekał dziewięć miesięcy.
Po meczu z Koroną Kielce napastnik Górnika, Arkadiusz Milik znalazł się na ustach całej piłkarskiej Polski. Młody zawodnik klubu z Roosevelta w T-Mobile Ekstraklasie zadebiutował w końcówce lipca minionego roku, ale dopiero po dziewięciu miesiącach i jednym dniu oczekiwań zdobył swoje pierwsze bramki w elicie.
- Słowa uznania spływają na mnie zewsząd i bardzo się z tego cieszę. Nie grozi mi jednak żadna "sodówa". Strzeliłem dwie bramki i chcę jeszcze ciężej pracować nad sobą na treningach, żeby bramek na zakończenie sezonu było zdecydowanie więcej - przekonuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl napastnik zabrzańskiej drużyny.
Indolencja strzelecka Milika była powodem frustracji nie tylko kibiców, ale także samego zawodnika. - Na sparingach i treningach w okresie przygotowawczym wyglądałem naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Byłem podłamany tym, że na zajęciach wszystko mi wychodzi, a kiedy przychodził mecz ligowy to nie umiałem zrobić "sztycha". To mnie rozczarowywało i pojawiały się momenty zwątpienia. Z Koroną wszystko "odpaliło", a mogło być jeszcze lepiej, ale napastników rozlicza się z bramek i te mój występ bronią - argumentuje młody talent Górnika.
Opinię tę podziela rywal młodziana do miejsca w ataku Górnika, Prejuce Nakoulma. - Cieszę się, że ten chłopak się przełamał. Widzieliśmy wszyscy, jak bardzo się stara i jak bardzo bolało go to, że nie wszystko mu jeszcze wychodzi. On jest bardzo ambitny i zdeterminowany, haruje na treningach. Te bramki były mu bardzo potrzebne, bo ma wszystko, co potrzebne jest do bycia świetnym napastnikiem - zapewnia najlepszy strzelec górniczej drużyny.