KGHM Zagłębie Lubin drużynę Jagiellonii Białystok pokonało 2:1. Dwa gole dla lubinian strzelił Szymon Pawłowski. Zespołowi z Białegostoku czasu wystarczyło tylko na strzelenie jednego gola. - Myślę, że w pierwszej połowie Zagłębie zrobiło dwie akcje. Zagrali dwie prostopadłe piłki z czego jedna akcję zamienili na bramkę. My staraliśmy się coś zrobić. Oddawaliśmy strzały, mieliśmy wrzutki ze stałych fragmentów. Nic nie przynosiło skutku. W drugiej połowie musieliśmy troszkę ruszyć. Dostaliśmy ładną bramkę, którą strzelił Szymon Pawłowski. 0:2 podcięło nam trochę skrzydła, ale podnieśliśmy się. Mecz zakończył się wynikiem 1:2. Zabrakło na pewno tego szczęścia - powiedział po meczu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Burkhardt. - W końcówce atakowaliśmy, chcieliśmy strzelić za wszelką cenę bramkę, ale nie udało się - dodał pomocnik Jagiellonii.
W podobnym tonie wypowiadają się inni jego koledzy z zespołu. - Nie zdążyliśmy dogonić wyniku. Za późno się obudziliśmy. Dopiero w końcówce spotkania jakoś zaczęliśmy grać. Tak to wcześniej przespaliśmy ten mecz. Do tej pierwszej bramki jakoś to wyglądało, a potem nas Zagłębie kompletnie uśpiło tym golem. Wyglądało to tak, jakbyśmy do końca pierwszej połowy przysnęli. Ja sam powinienem wykorzystać tą sytuację, którą miałem na 1:1 i może potoczyłoby się to inaczej - skomentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Kupisz. Docenił on także umiejętności Szymona Pawłowskiego, który poprowadził Zagłębie do zwycięstwa. - Szymek pokazał klasę. Szacunek dla niego - powiedział Kupisz.
Jagiellonia cały czas ma problemy z odnoszeniem zwycięstw w meczach wyjazdowych. - Myślę, że lepiej wyglądamy w kontrataku, a ten stracony gol spowodował, że musieliśmy grać w ataku pozycyjnym. Cały czas ciążą nad nami te wyjazdy. Nie wiem co jest tego przyczyną. Wyjechaliśmy dwa dni wcześniej, żeby się lepiej przygotować na ten mecz, ale w dalszym ciągu nie wyglądało to tak, jak powinno - zaznaczył Kupisz.
Po ostatnim gwizdku sędziego zbytnio zadowolony nie był także Maciej Makuszewski. - Myślę, że w pierwszej połowie nie zagraliśmy tego, co chcieliśmy. W drugiej części po chwili dopiero zaczęliśmy grać swoją piłkę. Stwarzaliśmy sytuacje, ale niestety nie udało się odrobić. Chcieliśmy wygrać to spotkanie i troszeczkę dogonić tą czołówkę, a później w kolejnych spotkaniach walczyć o kolejne zwycięstwa, żeby się zbliżyć do tej czołowej szóstki. Czekają nas jednak kolejne spotkania i w nich będziemy walczyć - powiedział piłkarz Jagiellonii.
On sam nie uważa się za wschodzącą gwiazdę naszej ligi. - Udało się zagrać jeden, dwa dobre spotkania i zrobiono troszkę szumu wokół mojej osoby. Myślę, że na to za wcześnie i tak jak powiedziałem, że to jest trochę wyolbrzymione. Ja spokojnie do tego podchodzę - wyjaśnił ofensywnie usposobiony zawodnik.
Drużynie z Białegostoku nie grozi już raczej spadek. Jagiellonia nie liczy się także w walce o czołowe lokaty. - Mamy teraz 29 punktów i każdy mecz gramy o to, aby go wygrać. Tak naprawdę nie mamy szans, aby gdzieś awansować do europejskich pucharów. Gramy dla kibiców i o promocję własnej osoby - podkreślił Kupisz.
W Lubinie z powodu kontuzji nie mógł zagrać Tomasz Frankowski. - Ciężko powiedzieć, co by było, gdyby Tomek był z nami. Nie ma co gdybać. Wiadomo, że złapał kontuzję i oby jak najszybciej wrócił do zespołu. Wiadomo, jak ważnym jest dla nas graczem - podsumował Kupisz.