Spotkanie pełne żółtych kartek - relacja z meczu Kolejarz Stróże - GKS Katowice

Zapowiadało się, że pojedynek walczącego o utrzymanie GKS-u Katowice z podrażnionym dwoma porażkami Kolejarzem Stróże, będzie ciekawym widowiskiem. Jednak spotkanie bardzo rozczarowało, ładnych akcji było niewiele, gra toczyła się głównie w środku pola, a zamiast bramek kibice zobaczyli sporo żółtych kartek. Bezbramkowy remis doskonale oddaje przebieg tego meczu.

Pierwsze minuty rozegrane zostały w szybkim tempie, każda z drużyn chciała przejąć inicjatywę, jednak zamiast zagrożenia pod którąś z bramek, zaowocowało to faulami. Sędzia bardzo szybko rozpoczął festiwal żółtych kartek, gdyż już w szóstej minucie pokazał dwie. Najpierw ukarany został Adrian Basta z Kolejarza, a następnie Jan Beliancin reprezentujący GKS. Nie przyniosło to efektu w postaci uspokojenia gry, bo chwilę później Cheikh Niane po ataku rywala, musiał skorzystać z pomocy medyków i dalszą część meczu rozegrać w opatrunku na głowie.

W 25. minucie powinno być 1:0 dla Kolejarza. Lewym skrzydłem przedarł się Krzysztof Gajtkowski, zagrał na około ósmy metr do Michała Chrapka, a ten w dogodnej sytuacji posłał piłką obok słupka. Sześćdziesiąt sekund później bardzo groźnie zrobiło się pod drugą bramką. Po rzucie wolnym z mniej więcej 40 metrów, do główki wyskoczył Mateusz Zachara i minimalnie chybił.

Atmosfera na stadionie zaostrzyła się, kiedy sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Kolejarza, po zagraniu ręką zawodnika "GieKSy" we własnym polu karnym. Zamiast "jedenastki" gospodarze mieli rzut rożny, a po nim Marcin Sfefanik posłał piłkę minimalnie obok bramki. Nieporadność drużyny z Katowic wyraźnie podrażniła Rafała Góraka, który negatywne emocje jakie serwowali mu zawodnicy, wyładował na metalowych osłonach wokół ławki rezerwowych.

Chwilę przed przerwą goście mogli strzelić rywalom gola "do szatni". Po składnej akcji środkiem, Deniss Rakels uruchomił na lewym skrzydle Damiana Chmiela, ale jego dośrodkowanie przeciął Dominik Sobański wybijając piłkę czubkami palców. Była to ostatnia warta odnotowania akcja w pierwszej połowie. Później godną uwagi była tylko decyzja delegata PZPN z czterdziestej minuty, który zabronił wpuszczenia na stadion kibiców gości oczekujących w autokarach na parkingu.

Po zmianie stron, podobnie jak w pierwszej części tego meczu, sędzia zaczął od pokazania dwóch żółtych kartek. Najpierw "żółtko" otrzymał Niane, za rzekome zagranie nakładką, a kiedy w jego obronie kapitan Kolejarza Dariusz Walęciak chciał porozmawiać z arbitrem, sam został ukarany kartonikiem. Minęły zaledwie dwie minuty i Mariusz Korzeb ponownie sięgnął do kieszeni aby wyciągnąć kartki. Basta w niedozwolony sposób zaatakował rywala a jako, że miał już na koncie jedno upomnienia, tym razem zobaczył kolor czerwony. Od 52 minuty Kolejarz grał zatem w osłabieniu.

Przewaga liczebna nie podziałała zbyt korzystnie na GKS Katowice, gdyż inicjatywę na kilka chwil przejęli gospodarze. Motorem napędowym stróżan był wówczas Janusz Wolański. Najpierw wbiegł w pole karne, zwiódł obrońców i dograł do Gajtkowskiego, ale ten nie zdołał opanować piłki. Następnie Wolański dwukrotnie sam próbował pokonać bramkarza gości. Raz z około 17 metrów, później ze znacznie bliższej odległości, lecz w obu przypadkach strzały były niecelne.

Im bliżej końca spotkania, tym bardziej miejscowi zawodnicy ustępowali pola swoim rywalom, koncentrując się na obronie wyniku. W 78 minucie z groźną kontrą ruszyła "GieKSa", jednak mając przewagę trzech na dwóch przed polem karnym rywala, nie potrafiła tego wykorzystać. Chwilę później w "szesnastkę" miejscowych próbował dośrodkowywać Kamil Szymura… ale wyszedł mu strzał, po którym musiał interweniować Sobański. Zwieńczeniem oblężenia pola karnego gospodarzy był niesygnalizowany strzał z dystansu Tomasza Hołoty, lecz okazał się niecelny.

Na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, sędzia po pokazaniu już dziewięciu żółtych kartek zawodnikom w tym meczu, zdecydował się ukarać trenera gospodarzy. Przemysław Cecherz został odesłany na trybuny za używanie wulgarnych słów w kierunku… swoich zawodników.

Szansę na zwycięstwo katowiczanie zmarnowali jeszcze w ostatniej akcji spotkania. Hołota dostał doskonałe podanie z lewej strony boiska, świetnie złożył się do strzału głową, ale piłka zamiast w siatce rywala wylądowała na ogrodzeniu wokół stadionu. Kilka sekund później zabrzmiał końcowy gwizdek tego meczu, który zakończył się bezbramkowym remisem.

Kolejarz Stróże - GKS Katowice 0:0

Składy:

Kolejarz Stróże: Sobański - Basta, Markowski, Cichy, Walęciak, Wolański, Niane, Stefanik, Chrapek (65' Kantor), Cebula (53' Gryźlak), Gajtkowski (61' Nitkiewicz).

GKS Katowice: Sabela - Rzepka, Kowalczyk, Szymura, Sobotka, Beliancin, Stefański (63' Chwalibogowski), Chmiel, Zachara, Pitry, Rakels (46' Hołota).

Żółte kartki: Basta, Cebula, Niane, Walęciak, Gajtkowski (Kolejarz) oraz Beliancin, Hołota, Rzepka (GKS).

Czerwona kartka: Basta /52' za drugą żółtą/ (Kolejarz).

Sędzia: Mariusz Korzeb (Warszawa).

Wypowiedzi trenerów:

Rafał Górak (GKS Katowice): Pierwszy raz dzisiaj gościłem w Stróżach i miałem możliwość odczucia na własnej skórze specyfiki tego terenu. Jestem oburzony, bo zachowanie pewnych osób uwłaczało naszej godności. Jest okres świąteczny, a człowiek, który tutaj podobno rządzi, niepotrzebnie robi jakieś dziwne przedstawienie. Meczu nie będą jednak komentował, było to spotkanie remisowe i dziękuje za zaangażowanie zarówno swoim zawodnikom, jak i piłkarzom ze Stróż.

Przemysław Cecherz (Kolejarz Stróże): Może faktycznie o mecze nie trzeba za dużo mówić, bo każdy widział jak on wyglądał i ma prawo do osobistej oceny. Ja dziękuję swoim chłopakom za walkę, długi okres czasu grali w dziesiątkę, a jednak potrafili przeciwstawić się GKS-owi. Ten remis musimy potraktować jak zwycięstwo, które nam się należało. Pomimo gry w osłabieniu nie pozwoliliśmy przeciwnikowi płynnie rozegrać akcji, nie dopuszczaliśmy do sytuacji, po których mogli zdobyć bramkę i za to chłopakom pełna chwała.

Komentarze (1)
avatar
Bartomeul
8.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
atmosfera w Stróżach jest dziwna z tego co pamiętam