Szkoleniowiec Jagiellonii Białystok na pomeczową konferencję przyszedł ubrany w dres. Ponoć taki strój do tej pory przynosił Jadze szczęście. - Boli mnie na pewno to, że wszyscy mówili mi, żebym założył ten dres. I co teraz? To dres wygrał z Wisłą,
czy wygrały umiejętności?! To chciałem tylko udowodnić. Mam cztery garnitury w aucie! - wypalił do dziennikarzy Tomasz Hajto.
Chwilę później atmosfera ponownie zrobiła się poważna, a trener Jagiellonii przeszedł do szczegółowego opisu meczu. - Boli mnie nasze zachowanie w pierwszej połowie. Reakcja w drugiej była fajna. Za wszelką cenę, razem z Darkiem Dźwigałą, chciałem wygrać piątkowy mecz, żeby udowodnić wszystkim, że nie gramy o nic, ale weszliśmy w niego tak fatalnie, że praktycznie korekty trzeba było robić już w dwudziestej minucie, ale wytrzymałem z nimi do przerwy - dodał opiekun piłkarzy
z Białegostoku.
W drugiej połowie, po dokonanych zmianach, zespół żółto-czerwonych wyglądał znacznie lepiej niż przed przerwą. Mimo to, białostoczanie nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie Łukasza Sapeli. - W drugiej połowie momentami fajnie to wyglądało, ale było to za mało na drużynę z Bełchatowa, która była naprawdę zdeterminowana, skoncentrowana, wyprowadzała bardzo groźne kontry. Czasami po meczu trzeba umieć powiedzieć, że ktoś był lepszy i z honorem przegrać mecz. Wydaje mi się, że w drugiej połowie podnieśliśmy rękawice, ale w piątek na pewno nie było nas stać nawet na remis - dodał samokrytycznie na zakończenie były reprezentant Polski.