Pomocnik Górnika wściekły za zmarnowaną piłkę meczową w Wielkich Derbach Śląska

Górnik Zabrze wywiózł cenny punkt z Chorzowa po 96. Wielkich Derbach Śląska z Ruchem. Derbowa potyczka od początku do końca trzymała w napięciu, a oba zespoły miały szanse, by szalę zwycięstwa przechylić na swoją stronę.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Ten kto spodziewał się powtórki sprzed roku, kiedy Ruch Chorzów gładko odprawił z kwitkiem Górnika Zabrze triumfując pewnie 3:0 po niedzielnym starciu mógł czuć się rozczarowany. Kibice zgromadzeni na stadionie przy Cichej nie oglądali bramek, ale byli świadkami prowadzonego w szybkim tempie i obfitego w sytuacje bramkowe spotkania.

- Z tego punktu powinnyśmy się cieszyć. Graliśmy na trudnym terenie z bardzo dobrą drużyną. Zdobyliśmy oczko i na pewno szkoda, że dwóch kolejnych nie udało się dołożyć, ale po tym meczu trzeba się cieszyć z tego co jest - ocenia Paweł Olkowski, pomocnik drużyny z Roosevelta.

Górnik nie przestraszył się walczących o najwyższe cele Niebieskich. - Do każdego meczu powinniśmy podchodzić bez kompleksów, bo to tylko gra w piłkę, a nie żadna walka "o życie". Wiadomo, że wynik jest najważniejszy i czasami emocje na boisku biorą górę, ale myślę, że swoją grą nie przynieśliśmy kibicom Górnika wstydu - przekonuje młody gracz zabrzan.

Były zawodnik m.in. GKS-u Katowice w Wielkich Derbach Śląska zagrał po raz drugi. Jesienią w Zabrzu wszedł na boisko na ostatnie minuty gry i nie zdołał wpłynąć na wynik spotkania. Inaczej mogło być w Chorzowie. - Kilka razy udało mi się urwać prawym skrzydłem, ale źle te akcje kończyłem. Nie wychodziły mi w tym meczu te ostatnie dogrania i to może rzutować na ocenę mojego występu. Nie jestem do końca zadowolony, bo wiem, że mogłem przyczynić się do naszego zwycięstwa, ale przed nami kolejne mecze i tam też powalczymy o punkty - zapewnia Olkowski.

Młody pomocnik śląskiej drużyny mógł odmienić losy meczu już w pierwszej połowie, kiedy udało mi się zwieść na prawej stronie jednego z obrońców Ruchu i próbował dogrywać do stojących przed pustą bramką partnerów, ale finalizacja akcji nie była w jego wykonaniu najlepsza. - Wstyd mi za tę okazję, bo to była czysta sytuacja strzelecka. Przed bramką stało 2-3 partnerów, nie było bramkarza ani obrońców, a ja zamiast im dograć właściwie podałem piłkę Peskoviciowi. Jestem na siebie wściekły, bo to mogła być piłka meczowa - dowodzi 22-letni zawodnik Górnika.

- Trener powiedział nam po meczu, żebyśmy o tym co się stało nie myśleli. Remis na trudnym terenie to niezły rezultat. Mogło być lepiej, ale mogło być też dużo gorzej, bo Ruch też miał swoje okazje, których na nasze szczęście nie zdołał zamienić na bramkę. Teraz przed nami wyjazd do Białegostoku i wybieramy się na to spotkanie z nadzieją wywiezienia kompletu punktów - zapowiada gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×