Górnik zatrzymał Ruch na drodze do korony: Bardziej nas to cieszy niż smuci

Bezbramkowy remis w 96. Wielkich Derbach Śląska był lepszym wynikiem dla gości z Zabrza. Ruch Chorzów tracąc w tym meczu dwa punkty do minimum ograniczył swoje szanse na dogonienie w walce o mistrzostwo Legii Warszawa.

96. Wielkie Derby Śląska, choć bezbramkowe, były ciekawym widowiskiem. Oba zespoły mogły szalę zwycięstwa przechylić na swoją stronę, ale ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów. Wynik ten bardziej cieszy graczy Górnika Zabrze, którzy ograniczyli do minimum szanse odwiecznego rywala zza miedzy na zdobycie 15. mistrzowskiego tytułu. - To, że stanęliśmy na drodze Ruchu do mistrzostwa bardziej nas cieszy, niż smuci - przyznaje Arkadiusz Milik, jeden z najlepszych aktorów niedzielnego spektaklu.

- Przed tym meczem byłem podwójnie zmotywowany, żeby pokazać się z najlepszej strony. Nie jest tajemnicą, że mecze z Ruchem są najbardziej prestiżowe dla naszego klubu. Nie wszystko poszło po mojej myśli, bo nie udało mi się strzelić bramki i dać Górnikowi derbowego zwycięstwa, ale cieszymy się z tego punktu - zapewnia młody napastnik zabrzańskiej drużyny.

Podział punktów w derbowej potyczce w opinii gracza Górnika nie krzywdzi żadnej ze stron. - Remis jest najbardziej sprawiedliwym z możliwych wyników, które mogły paść w tym meczu. Gdyby Ruch strzelił bramkę nie moglibyśmy mieć do nikogo o to pretensji, ale podobnie sytuacja wyglądała z perspektywy gospodarzy. My także mieliśmy przecież swoje szanse, których nie zdołaliśmy wykorzystać - zauważa wychowanek Rozwoju Katowice.

- Każde derby są szczególnym spotkaniem, bo wokół tych meczów wytwarza się bogatsza otoczka i w ogóle większe ciśnienie. Lubię grać w takich spotkaniach, bo gra pod presją mi sprzyja. Zawsze po tym jak meczu się nie wygrywa, to jest jakiś niedosyt i niezadowolenie, ale musimy powiedzieć szczerze, że nie zrobiliśmy więcej od Ruchu, by ten mecz wygrać. Rozegraliśmy dobry mecz i kibice mogą być zadowoleni, bo emocji nie brakowało. Zabrakło bramek, ale te derby na pewno nie rozczarowały - przekonuje Milik.

Stawiający pierwsze kroki w T-Mobile Ekstraklasa młodzian do pojedynku z pretendującymi do walki o europejskie puchary Niebieskimi podszedł bez kompleksów. - Rozegrałem już w tej lidze dwa mecze z Legią Warszawa, zagrałem też z Wisłą Kraków, a Koronie Kielce strzeliłem dwie bramki. Nie miałem podstaw, by bać się Ruchu i wyszedłem na boisko, by rozegrać mecz. Po co się podpalać i czego się bać, skoro to tylko futbol i walka na boisku, a nie bitwa na śmierć i życie. Trzeba zostawić serce na boisku, ale potem żadnej dogrywki w szatni nie ma, więc nie miałem się czego bać - uśmiecha się młody napastnik Górnika.

Zabrzanie przy Cichej przeważali zwłaszcza w pierwszej połowie. Po przerwie prym na boisku przejęła chorzowska drużyna. - Chcieliśmy ten mecz wygrać, dlatego rozpoczęliśmy go bardzo agresywnie. Po przerwie Ruch trochę nas przycisnął i nie mieliśmy tak wielu dogodnych sytuacji strzeleckich, jak w pierwszej połowie. W drugiej połowie rywal był lepszy i to mu trzeba oddać. Bramki jednak nie strzelił i skończyło się "po zero", więc remis zasłużony - argumentuje snajper śląskiej drużyny.

Dantejskie sceny, do których w drugiej połowie doprowadzili pseudokibice obu drużyn dla zawodników nie pozostały obojętne. - Czuliśmy i widzieliśmy, że nie wszystko jest w porządku i do takich sytuacji nie powinno dochodzić. Kiedy gra została wznowiona staraliśmy się jak najbardziej wyłączyć, skupiając się na tym, co na boisku, a nie co się w danej chwili dzieje na trybunach - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: