Obrońca Ruchu wrócił do gry po półrocznej przerwie

Po blisko półrocznej przerwie na ligowe boiska wrócił Wojciech Mróz. Obrońca Ruchu Radzionków wystąpił w sobotnim meczu derbowym z Polonią Bytom, która zimą miała stać się jego nowym pracodawcą. Na przeszkodzie stanął zakaz transferowy nałożony na bytomski klub.

Dla Wojciecha Mroza sobotnie derby Bytomia były przeżyciem szczególnym. Zawodnik Ruchu Radzionków rozegrał pierwszy mecz w rundzie wiosennej. Po raz ostatni wybiegł na ligowe boiska w jesiennym spotkaniu z Polonią Bytom przy Olimpijskiej 26 listopada minionego roku.

Pojedynek z niebiesko-czerwonymi dla 24-letniego gracza był meczem szczególnym nie tylko z racji powrotu do gry po długiej przerwie, ale także ze względów sentymentalnych. Przygodę z zawodowym futbolem rozpoczynał on w bytomskim klubie. W barwach Polonii najpierw wywalczył awans, a potem rozegrał siedem meczów w ekstraklasie. Później przez Sandecję Nowy Sącz trafił do Cidrów, barwy których reprezentuje od dwóch sezonów.

- Na boisku przede wszystkim musimy zostać profesjonalistami. Gramy dla danego klubu i dla niego musimy oddawać zdrowie na boisku, bo w nim zarabiamy pieniądze. Każdy związany jest z klubem, w którym się wychował. Ja także mocno kibicuję Polonii Bytom i z całego serca życzę im utrzymania. Nie było jednak mowy o tym, żebym na boisku cokolwiek mógł odpuścić, bo dziś walczę za Ruch - wyjaśnia gracz drużyny z Narutowicza.

Mróz w zimowym okienku transferowym był bliski powrotu do drużyny spadkowicza z T-Mobile Ekstraklasy. Strony były praktycznie dogadane, porozumienie osiągnęły też kluby. Na przeszkodzie do finalizacji transferu stanęła najpierw kontuzja zawodnika, a potem zakaz transferowy ponownie nałożony na bytomski klub przez Wydział Dyscypliny PZPN za zadłużenie względem byłych zawodników i trenerów.

- Dla mnie ten temat to przeszłość i nie ma do czego wracać. W życiu zawsze jest tak, jak nam ktoś na górze to poukładał. Nie wszystko jest zależne tylko od nas, dlatego nie ma co rozmyślać nad tym, co było, tylko skupiać się na tym, co jest- wskazuje defensor Ruchu.

Sobotnia derbowa potyczka rozczarowała. Emocji na stadionie w Bytomiu-Stroszku było jak na lekarstwo. - W sytuacjach podbramkowych brakowało nam impulsu, który często z trybun w kierunku murawy potrafią posłać kibice. Było dużo walki w środku pola, a boisko do gry było ciężkie. Zdobyliśmy punkt i musimy to uszanować. Miejmy nadzieję, że przyczyni się on do naszego utrzymania - kiwa głową Mróz.

- Spodziewaliśmy się, że Polonia wysoko zawiesi nam poprzeczkę i tak rzeczywiście było. Grali agresywny pressingiem i nie pozwalali nam na rozgrywanie piłki według naszych schematów. Wiedzieliśmy, że przyjadą do nas bardzo zdeterminowani, bo zwycięstwo bardzo przybliżyłoby ich do utrzymania. Zdobyli punkt i pewnie nikt w Bytomiu z tego wyniku zadowolony nie będzie - przyznaje gracz Cidrów.

Starcie radzionkowsko-bytomskie oglądało raptem 199 kibiców. Na skutek decyzji o ograniczeniu pojemności stadionu w Stroszku na trybunach pojawili się tylko posiadacze karnetów. - Ten mecz nie przypominał w ogóle derbów Śląska. W derbach atmosfera na trybunach jest kluczowa, ona niesie drużyny do walki. W trakcie tego spotkania pojawiały się jakieś pojedyncze okrzyki, często nie mające nic wspólnego z kibicowaniem. Nie ulega wątpliwości, że ktoś nam zepsuł to święto - puentuje zawodnik radzionkowskiej drużyny.

Komentarze (0)