Do stolicy na starcie z Czarnymi Koszulami podopieczni Tomasza Kafarskiego jechali pełni optymizmu, kolejkę wcześniej zdołali bowiem ograć na własnym obiekcie Podbeskidzie, co przywróciło drużynie i kibicom wiarę w utrzymanie. - Polonia jest w trudnej sytuacji i to będzie dla nich kluczowy mecz. W tym będę widział naszą szansę, bo pod presją nie gra się łatwo. Wydaje mi się, że rywal jest w naszym zasięgu - mówił przed poniedziałkowym spotkaniem szkoleniowiec krakowskiego zespołu.
Kafarski mocno się jednak przeliczył, jego podopieczni byli bowiem od Polonistów co najmniej o klasę słabsi i tylko dzięki litościwej postawie rywala, który nie miał ochoty wykorzystywać licznych błędów popełnianych przez krakowian, Pasy do końcowego gwizdka miały szansę na wyrwanie remisu wyżej notowanemu przeciwnikowi.
Gracze Cracovii często próbowali konstruować akcje kombinacyjne rozgrywając piłkę krótkimi podaniami, nie owocowało to jednak żadnym zagrożeniem pod bramką Sebastiana Przyrowskiego. Wymowne było wydarzenie z drugiej części spotkania, gdy gracze Kafarskiego futbolówkę wymienili między sobą ponad dwadzieścia razy, działali jednak głównie na własnej połowie, a próba przeniesienia ciężaru gry pod pole karne rywala zakończyła się prostą stratą.
Co ciekawe, zdaniem samych zainteresowanych gra Cracovii wyglądała obiecująco. - Nie byliśmy zespołem słabszym, ale tracimy takie bramki, że nie pozostaje nic, tylko płakać - wyjaśniał tuż po końcowym gwizdku Arkadiusz Radomski. - Nie przyjeżdżaliśmy do Warszawy po remis, tylko po zwycięstwo. Zabrakło nam jednak jaj, bo w takich meczach trzeba bardziej zaryzykować. Cały czas wierzę jednak, że się utrzymamy - deklarował w rozmowie z dziennikarzami doświadczony zawodnik.
Radomski był jednym z naczelnych winowajców poniedziałkowej porażki, to właśnie on - do spółki z Wojciechem Kaczmarkiem - już w czwartej minucie spowodował rzut karny, który na gola pewnie zamienił Władimir Dwaliszwili. - Przed spotkaniem umawialiśmy się z bramkarzem, że każdą piłkę lecącą w głąb pola karnego on będzie łapał, bo jest ślisko. Tak uzgodniliśmy, ale w trakcie meczu zdarzają się różne sytuacje. Dlatego nie mówię, że to był błąd Wojtka, tak samo ja się pomyliłem - tłumaczył defensor Pasów.
Krakowianie do bezpiecznej lokaty w ligowej tabeli wciąż tracą cztery oczka. - Nasza sytuacja jest bardzo ciężka i taka już była, gdy tu przychodziłem - przyznaje Kafarski. - W czym upatruję szans na utrzymanie? Staramy się grać piłkę na tak i zawsze walczymy o zwycięstwo. W meczu z Polonią byliśmy bliscy sprawienia sensacji. Szkoda, że się nie udało, ale na pewno postaram się tak przygotować zespół na piątkowy mecz z Widzewem, że odniesiemy zwycięstwo i przedłużymy swoje szanse na utrzymanie - mówi szkoleniowiec Cracovii.
Kolegę po fachu wspiera prowadzący Polonię Czesław Michniewicz. - Jeśli Cracovia będzie grała dalej tak, jak z nami, to ma szanse na utrzymanie. Widziałem ich mecz z Jagiellonią Białystok, to było bodaj drugie spotkanie w rundzie, i widzę ten zespół dziś. Jestem przekonany, że w czterech kolejnych meczach ciężko będzie komukolwiek zdobyć punkty z krakowianami - nie kryje trener Czarnych Koszul.
W najbliższy piątek Pasy zagrają u siebie z Widzewem, następnie czekają ich derby Krakowa, domowe starcie z Ruchem i wyjazd do Bełchatowa. Terminarz Lechii i ŁKS-u stoi na podobnym poziomie trudności, każdy punkt będzie więc na wagę złota. Wiele rozstrzygnąć może się już w najbliższy weekend, jeśli Cracovia nie zgarnie kompletu punktów, a gdańszczanie poradzą sobie u siebie ze słabiutkim wiosną Śląskiem.