Ruch Chorzów po raz kolejny stracił punkty na boiskach T-Mobile Ekstraklasy i zachowuje już tylko matematyczne szanse na zdobycie mistrzowskiego tytułu. W niedzielę przy Cichej w 96. Wielkich Derbach Śląska chorzowianie podzielili się punktami z Górnikiem Zabrze.
- Naszym założeniem było zdobycie w tym meczu trzech punktów i dobicie do ścisłej czołówki tabeli. Nie udało się, ale trzeba przyznać, że do Chorzowa przyjechał naprawdę niezły zespół, który poprzeczkę zawiesił nam bardzo wysoko. Nie pozostaje nam nic innego, jak szukać punktów w kolejnych meczach, choć do końca sezonu zostało ich niewiele - przyznaje Piotr Stawarczyk, obrońca Niebieskich.
W pierwszej odsłonie derbowej potyczki lepsze wrażenie na boisku sprawiali goście z Zabrza. Im bliżej było jednak gwizdka na przerwę, tym bardziej wzrastał napór chorzowian, którzy w drugiej połowie wyprowadzali na boisku cios za ciosem. - Mieliśmy swoje okazje, których nie wykorzystaliśmy. Na pewno nas to nie cieszy. Wręcz przeciwnie. Powinno nas to skłonić do głębszej refleksji, dlaczego właściwie ta piłka do bramki nie wpadła - przekonuje rosły gracz chorzowskiej drużyny.
Pod względem zdobytych bramek podopieczni Waldemara Fornalika należą do ścisłej czołówki tabeli T-Mobile Ekstraklasy. - W poprzednich meczach łatwiej szło nam strzelanie bramek. Ostatnio coś się zacięło i to powinno nas martwić. Nasi kibice przyzwyczaili się do tego, że zawsze mnóstwo tych bramek wpadało, a teraz muszą oswajać się z faktem, że nie w każdym meczu jesteśmy bramkę strzelić - kręci głową z niezadowoleniem Stawarczyk.
Rysę na wizerunku 96. Wielkich Derbów Śląska pozostawiły zajścia na stadionie, do jakich doszło w drugiej połowie spotkania. - Ta przerwa na pewno nie była potrzebna, ale nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Chłopaki próbowali interweniować i namawiać kibiców do powrotu na trybuny, ale efekt był mizerny - bezradnie rozkłada ręce defensor drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.