Początek meczu w Toruniu, a właściwie jego pierwsze dwadzieścia minut, porządnie znudziło niezbyt liczną widownię zasiadającą na trybunach stadionu przy ulicy Bema. Dopiero po upływie tego czasu na murawie coś zaczęło się dziać, a sygnał do ataku dał Wojciech Świderek dwoma minimalnie niecelnymi strzałami oddanymi w odstępie kilku sekund.
Już cztery minuty później gospodarze znajdowali się na prowadzeniu. Bezpośrednio z rzutu wolnego strzelał Adam Młodzieniak, błąd popełnił Damian Primel, który wybił piłkę przed siebie, a z bliska do siatki wpakował ją Arkadiusz Czarnecki. Elana starała się pójść za ciosem. Torunianom brakowało jednak skuteczności. Niecelnie uderzał między innymi Marcin Kikowski.
W samej końcówce pierwszej części gry na listę strzelców mógł wpisać się Młodzieniak. Pomocnik Elany wykorzystał błąd defensywy, wszedł między Rafayela Safaryana oraz Marcela Kotwicę, ale jego uderzenie Primel obronił na raty.
Po zmianie stron kibice obserwowali zupełnie inny mecz. Calisia grała odważniej i zaczęła dochodzić do sytuacji strzeleckich. Stan meczu goście wyrównali już w 50. minucie. Samuelson Odunka wygrał pojedynek jeden na jeden i dobrym podaniem obsłużył Stayko Stoycheva.
Pięć minut później kaliszanie powinni już prowadzić, ale Kamil Jackiewicz zmarnował sytuację sam na sam posyłając piłkę ponad poprzeczką. Calisia osiągnęła na początku drugiej połowy dużą przewagę, ale z czasem gra się wyrównała i torunianie również zaczęli mieć swoje szanse.
Decydujący o losach meczu gol padł w samej końcówce spotkania. Do zagranej z głębi pola piłki ruszył Mateusz Nowasielski. Przed polem karnym starał się go uprzedzić Damian Primel, ale wybijając futbolówkę trafił w Łukasza Wiącka i piłka po odbiciu się od kapitana Calisii wtoczyła się do siatki.
Po meczu powiedzieli:
Grzegorz Dziubek (trener Calisii):
Co można powiedzieć po meczu, w którym decydujący gol to trafienie samobójcze? Stoi trzech ludzi koło piłki i nie potrafi sobie krzyknąć słowa kto ma ją wybić! To jest karygodne! Oba gole tak naprawdę padły po błędach bramkarza. W pierwszej połowie zagraliśmy słabe zawody i zasłużenie przegrywaliśmy. Po zmianie stron było zupełnie inaczej. Nie mieliśmy prawa tego przegrać. Remis powinniśmy dowieźć do końca.
Grzegorz Wędzyński (trener Elany): Zdawałem sobie sprawę, że to spotkanie nie będzie łatwe. Ja coraz więcej wiem o Elanie. Jest progres w moim zespole. W pierwszej połowie mieliśmy zdecydowaną przewagę i byliśmy co najmniej o klasę lepszym zespołem. Goście nie stworzyli żadnej sytuacji. Powinniśmy wykorzystać co najmniej jeszcze jedną okazję. W drugiej połowie gapiostwo niektórych piłkarzy spowodowało to, że straciliśmy bramkę. Spowodowało to panikę w drużynie. Niektórzy zawodnicy są nieodporni na pewne rzeczy. Mam wiele do przemyślenia po meczu. Jestem ściągnięty tutaj po to, a podpisałem kontrakt na dwa lata, aby przy wsparciu miasta i ludzi utożsamiających się z tym zespołem walczyć o pierwszą ligę. Gwarantuję, że tak będzie.
Elana Toruń - Calisia Kalisz 2:1 (1:0)
1:0 - Czarnecki 28'
1:1 - Stoychev 50'
2:1 - Wiącek 86' (sam.)
Składy:
Elana:
Kryszak - Gajda, Czarnecki, Wróbel, Bartkiewicz - Rogóż, Młodzieniak (84' Maćkiewicz), Świderek, Kikowski (70' Nowasielski), Mikołajczak (73' Zamiatowski) - Lewandowski (90' Gościński).
Calisia: Primel - Wandzel, Vergilov, Safaryan, Wiącek - Stoychev, Kotwica, Sowiński (74' Nawrocki), Ciesielski (46' Jackiewicz) - Roszak, Odunka.
Żółte kartki: Rogóż, Lewandowski, Mikołajczak (Elana) oraz Wandzel, Kotwica, Sowiński (Calisia).
Sędzia: Mariusz Jasina (Wrocław).
Widzów: 500.