Minimalizm Wisły zwyciężył (relacja)

Trzy dni to za mało na regenerację sił, zwłaszcza że w zanadrzu za kolejne 72 godziny czeka jeden z dwóch meczów sezonu - powyższy komentarz najlepiej oddaje grę Wisły Kraków w sobotnie popołudnie na stadionie przy ulicy Reymonta. Trener Skorża nie zastosował taryfy ulgowej dla swoich podopiecznych i po świetnym środowym meczu i wygranej z Beitarem 5:0, wystawił niemal najsilniejszy na chwilę obecną skład na inauguracyjne spotkanie ekstraklasy z Polonią Bytom.

Trener Skorża w meczu z Polonią szukał optymalnego ustawienia na mecz z FC Barceloną. I wymyślił, że jedyną niewiadomą jest zestawienie skrajnych pomocników. Dlatego też w sobotę postawił najpierw na parę skrzydłowych Rafał Boguski - Marek Zieńczuk, a po przerwie pojawili się na boisku Wojciech Łobodziński i Rafał Boguski. Gdyby na podstawie meczu z Polonią trener wiślaków miał wybrać optymalne ustawienie na obu flankach, to bez wątpienia postawiłby na duet Zieńczuk - Boguski. Ten pierwszy, gdyby wykorzystał chociaż jedną z kilku świetnych okazji, zostałby bohaterem sobotniego meczu. Tymczasem jednym z współbohaterów został, ale Boguski. Były skrzydłowy PGE GKS Bełchatów asystował przy jedynym golu w tym meczu autorstwa Pawła Brożka.

Wisła nie może spotkania z Polonią zaliczyć do udanych, ale jak przyznał po meczu Łobodziński: - Kto za kilka dni będzie pamiętał styl? Ważne są trzy punkty. I trzeba mu przyznać rację.

Goście z Bytomia rozegrali najbardziej wyrównany mecz z Wisłą od czasu powrotu do ekstraklasy, ale i tak zeszli z boiska pokonani, choć wcale nie musieli.

Pierwsza zaatakowała Wisła. W 18. minucie po raz pierwszy, ale nie ostatni świetną okazję zmarnował Marek Zieńczuk. Po dwójkowej akcji braci Brożków piłka trafia na prawą stronę do Wojciecha Łobodzińskiego. Po centrze reprezentanta Polski w polu karnym przyjął piłkę właśnie Zieńczuk, ale jego płaski strzał minął prawy słupek bramki strzeżonej przez Michala Peskovica.

Zieńczuk przed przerwą powinien mieć na koncie trzy bramki. Na kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy z lewej strony zagrywał Andrzej Niedzielan, a uderzenie z woleja Zieńczuka sparował na róg Peskovic.

Polonia nie ograniczała się tylko do obrony. Ba, w drugiej części pierwszej połowy na stadionie Wisły nie było zupełnie widać, który zespół jest mistrzem Polski, a który będzie walczył o utrzymanie w lidze. Kapitalna kontra Polonii powinna zakończyć się golem w 31. minucie, ale wysiłek kolegów zmarnował Michał Zieliński, który za mało zdecydowanie wpadł w pole karne i zamiast uderzyć po długim rogu bramki Marcina Pawełka, wywalczył rzut rożny. A jeżeli rzut rożny dla Polonii, to jest to okazja na przypomnienie słynnej już szarańczy Marka Motyki. Piłkarze Polonii ustawieni za linią pola karnego wbiegają nagle pod bramkę. Właśnie po tym rzucie rożnym z 4 metrów główkował Zieliński, ale obok bramki.

Za chwilę kolejną odsłonę miała premiera sztuki: Zieńczuk i trzecia niewykorzystana okazja w tym spotkaniu. Paweł Brożek zagrał do Zieńczuka, który zamienił się pozycjami z Patrykiem Małeckim i znalazł się na prawej stronie. Skuteczny w ubiegłym sezonie pomocnik uderzył z pierwszej piłki. Na raty, ale Pesković obronił także i tym razem.

I wreszcie nadeszła 33. minuta i niesamowicie zaprzepaszczona przez Podstawka okazja do zdobycia gola. W sytuacji sam na sam z Pawełkiem trafił wprost w bramkarza Wisły. Trener Marek Motyka skwitował tą okazję tylko bezradnym uśmiechem. - Mieliśmy trzy dogodne okazje w pierwszej połowie. Powinniśmy Wisłę wtedy ukłuć - przyznał po meczu Jacek Trzeciak.

Oprócz Zieńczuka, swojego gola w pierwszej połowie powinien zdobyć także Paweł Brożek. Król strzelców ekstraklasy zeszłego sezonu nie wykorzystał jednak w 38. minucie podania od Małeckiego.

Nawet kibice Wisły nie mogli uwierzyć, jak Brożek nie wykorzystał tej okazji, bo po chwili w kierunku bramki Peskovića poleciały serpentyny. Efekt? Dwie minuty ich usuwania przez zawodników Wisły i Polonii oraz dwie minuty dołączone przez Jarosława Żyro do tej części gry.

Jeszcze tylko po raz kolejny dobrego podania od swojego brata Piotra nie wykorzystał Paweł Brożek i emocje w tej części spotkania się zakończyły.

O tym, że w przerwie w szatni Wisły musiały paść męskie słowa, przekonaliśmy się już w pierwszych minutach po wznowieniu gry. Pierwszy rzut rożny dla Wisły w drugiej połowie powinien na gola zamienić Junior Diaz. Kostarykanin zamiast jednak uderzać w krótki róg bramki Polonii, podawał do partnerów i tym samym groźna akcja spaliła na panewce.

Chwilę później mało brakowało, a rosły Jakub Dziółka wyręczyłby Brożka i spółkę, i zdobyłby samobójczą bramkę. Po kolejnym kornerze były zawodnik Szczakowianki Jaworzno niefortunnie interweniował w polu karnym, ale zamiast na samobójczym trafieniu, skończyło się tylko na kolejnym rzucie rożnym dla Wisły.

Podopieczni Marka Motyki szybko jednak otrząsnęli się z przewagi rywala i w 54. minucie znowu groźnie zaatakowali. Po raz kolejny jednak pojedynku z Pawełkiem nie wygrał Podstawek.

Kibice coraz bardziej się niecierpliwili i powoli zdawali sobie sprawę, że Wisła tak samo jak dwaj jej główni rywale do mistrzowskiego tytułu: Legia i Lech, może w pierwszej kolejce stracić punkty.

Wtedy jednak kapitalne dośrodkowanie Boguskiego ładnym strzałem głową na gola zamienił Paweł Brożek.

Kolejnej okazji nie wykorzystał najpierw Łobodziński, którego strzał z 67. minuty obronił Pesković, a dobitka Boguskiego z 10 metrów okazała się niecelna.

Serca wiślaków zabiły mocniej w 82. minucie, gdy niepilnowany przed polem karnym Valeriy Sokolenko zdecydował się na uderzenie. Piłka nie znalazła jednak drogi do bramki.

I na zakończenie Poloniści domagali się rzutu karnego za zagranie ręką jednego z zawodników gospodarzy. Sędzia Żyro pokazał jednak, że piłka trafiła wiślaka owszem, ale w ramię.

Nie był to wielki spektakl. Trzy dni po świetnym meczu z Beitarem piłkarze Wisły nie potrafili wykrzesać z siebie sił i zaprezentować chociaż ułamka akcji, jakie pokazali w środę. Nie ma się jednak czemu dziwić. Dla Wisły, jak również wszystkich sympatyków piłki nożnej, najważniejsze są spotkania z FC Barceloną. Pierwszy już w środę na Camp Nou o 22.00. Trenerowi Skorży przed tym meczem przybył jednak dodatkowy problem, a w zasadzie dwa. Nie wiadomo, czy w Katalonii będzie mógł skorzystać z usług Piotra Brożka i Clebera. Obaj mają przejść w niedzielę badania, które zadecydują o ich udziale w meczu w Barcelonie.

Wisła Kraków - Polonia Bytom 1:0 (0:0)

1:0 - Paweł Brożek 63'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek, Singlar, Cleber, Diaz, Piotr Brożek (46' Boguski), Małecki (60' Jirsak), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk, Paweł Brożek, Niedzielan (46' Łobodziński).

Polonia Bytom: Pesković, Hricko, Owczarek, Dziółka, Sokolenko, Trzeciak (86' Robaszek), Przybylski, Bażik, Wolański (80' Jaromin), Podstawek, Zieliński (69' Zabłocki).

Żółte kartki: Paweł Brożek (Wisła) oraz Trzeciak i Sokolenko (Polonia).

Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz).

Komentarze (0)