O Arturze Skowronku przeciętny kibic polskiej piłki wie jak na razie niewiele, ale jeżeli kariera szkoleniowa 28-latka będzie w dalszym ciągu rozwijać się w takim tempie, niebawem sztuką będzie o młodym szkoleniowcu nie usłyszeć.
Od półtora roku trenerski młokos prowadzi Ruch Radzionków na boiskach I ligi. Wcześniej w Cidrach pełnił funkcję asystenta trenera Rafała Góraka, którego w klubie z Narutowicza zastąpił. - Jestem chłopakiem stąd. Wychowałem się na meczach Ruchu Radzionków i mam dobro tego klubu na sercu - przyznaje Skowronek.
Wychowanek radzionkowskiego klubu kariery jako piłkarz nie zrobił. Szybko za sprawą tego zajął się trenerką. Wespół z Górakiem był współautorem awansów Ruchu najpierw do II ligi, a następnie na zaplecze T-Mobile Ekstraklasy. Prowadził wtenczas nie byle kogo, bo w Ruchu występowali tacy piłkarze jak: Adam Kompała, Piotr Gierczak czy Jacek Wiśniewski. Wszyscy ci znacznie od Skowronka starsi, liczyli się z jego zdaniem.
- Miał w szatni posłuch. Wszyscy darzyliśmy go wielkim szacunkiem, bo on naprawdę wiedział co robi. Widać było w jego działaniach, że ma Ruch w sercu i dałby się za ten klub pokroić. Po awansie był chyba najszczęśliwszym facetem w całym Radzionkowie. No, może obok prezesa Barana - wspomina Gierczak.
Rozstanie z klubem Góraka, który na skutek ciężkich warunków pracy przy Narutowicza nie zdecydował się przedłużać z Ruchem kontraktu, otworzyło przed Skowronkiem nowe perspektywy. Został pierwszym trenerem zespołu, warunkowo otrzymując zgodę na pracę w I lidze. Przejmował zespół na szóstej lokacie na półmetku sezonu. Debiutancką rundę na ławce trenerskiej zakończył na pozycji ósmej.
Działacze Ruchu zadowoleni z pracy młokosa pozostawili go u sterów zespołu. Zadanie stawiane przed Skowronkiem było jednak znacznie trudniejsze, niż pół roku wcześniej. Zespół latem przeszedł szereg zmian kadrowych, klub opuściło kilku kluczowych graczy. Trzeba było w ciągu krótkiego letniego okresu przygotowawczego budować drużynę od nowa.
Efekt pracy szkoleniowca był godzien podziwu. Przebudowane Cidry zrobiły wynik podobny, co za czasów Góraka. Dziewiąta pozycja po rundzie jesiennej i niezwykle cenne zwycięstwo w derbach Bytomia nad Polonią (2:1) na sam jej koniec sprawiło, że zima przy Narutowicza miała być spokojna. Nie była. Ruch ratując dziurawy budżet po raz kolejny dokonał masowej wyprzedaży. Odeszli rewelacyjni bracia Mak i nieznacznie ustępujący im umiejętnościami bracia Giel.
Z klubem pożegnało się też kilku weteranów. Marcin Suchański wybrał ofertę Zagłębia Sosnowiec. Jarosław Kaszowski postanowił z kolei skończyć z poważnym graniem. Pracę z młodym trenerem doświadczony obrońca wspomina jednak bardzo owocnie. - Ma świetne podejście do młodych zawodników. Widać, że to co mówi do tych chłopaków trafia. Nie jest przypadkiem, że w Radzionkowie gra masa chłopaków dopiero zaczynających poważną grę w piłkę i robi świetne wyniki. Trener Skowronek ma w tym wielki udział - kiwa głową z uznaniem "Kasza".
W miejsce banitów do Ruchu trafiło trzynastu nowych zawodników. W głównej mierze był to zaciąg z zespołów Młodej Ekstraklasy KGHM Zagłębia Lubin i Widzewa Łódź. Wielu wieszczyło radzionkowianom spadek, tymczasem Cidry w lidze radzą sobie więcej niż przyzwoicie. W ostatniej kolejce pokonali na wyjeździe walczącego o awans Piasta Gliwice, dla którego była to pierwsza porażka na nowym stadionie przy Okrzei.
- Trener Skowronek naprawdę ma charyzmę. W drużynie jest też kilku starszych zawodników, niekiedy bardziej zaawansowanych wiekowo od samego szkoleniowca. Nikt nie odważył się jednak z trenerem spouchwalać. Mówiliśmy do niego "panie trenerze". Ja byłem od trenera cztery lata starszy, więc różnica jest znaczna. Ale co może powiedzieć w tej sytuacji Piotrek Rocki, który ma w metryce rok starszy aż o dziewięć lat? Widać, że ten facet potrafi przygotować drużynę do rundy, a w Polsce to już mocny argument, by zostać dobrym szkoleniowcem - przyznaje Kaszowski.