Po klęsce w Zabrzu zawodnicy Wisła Kraków z murawy schodzili załamani. W podobnych nastrojach zespół z Reymonta pokonywał drogę z szatni do autokaru. Niewielu graczy Białej Gwiazdy zdecydowało się zatrzymać przy oczekujących dziennikarzach, by wyjaśnić co właściwie w czwartkowy wieczór wydarzyło się na murawie stadionu przy Roosevelta.
Jednym z wyjątków by Ivica Iliew, który nawet w przegranym meczu doszukał się pozytywów. - Byliśmy od Górnika słabsi w wykańczaniu swoich okazji. Mieliśmy sytuacje na zdobycie przynajmniej dwóch bramek. Najpierw Jiri [Tomas Jirsak - przyp. red.] trafił w poprzeczkę, a potem Geno [Cwetan Genkow - przyp. red.] przestrzelił rzut karny. Takie mecze się zdarzają, nie możemy się załamywać - przekonuje serbski pomocnik drużyny z Reymonta.
Wisła może powoli mówić o górniczej klątwie. Z żadnym innym zespołem T-Mobile Ekstraklasy krakowskiej drużynie w rozgrywkach ligowych nie idzie tak beznadziejnie, jak z Górnikiem Zabrze prowadzonym przez Adama Nawałkę. W ostatnich dwóch sezonach Biała Gwiazda zanotowała ze śląskim zespołem komplet czterech porażek. - Górnik to naprawdę dobra drużyna. Urywali punkty praktycznie wszystkim czołowym zespołom tej ligi. To nie jest przypadek - przyznaje Iliew.
- Chcieliśmy w Zabrzu zagrać podobny futbol co w derbach Krakowa. Wiedzieliśmy, że jak będziemy odstawiać nogę w walce o piłkę, to Górnik nas "zje", bo ich motto na boisku to: walka, walka, walka! Udało nam się dobrze wejść w mecz. Wyraźnie przeważaliśmy, ale po stracie pierwszej bramki trochę zeszło z nas powietrze. Dobrze też zaczęliśmy drugą połowę. Wywalczyliśmy rzut karny i wydawało się, że ta bramka losy meczu odwróci. Niestety nie udało się - bezradnie rozkłada ręce gracz drużyny z grodu Kraka.
Wisła porażką z Górnikiem skomplikowała sobie sytuację w ligowej tabeli. W przypadku niekorzystnego wyniku w wieńczącym ligowe zmagania meczu ze Śląskiem Wrocław i zdobyczy punktowej wywiezionej przez zabrzan z Lubina krakowska drużyna może zanotować równie słaby sezon, co przed ośmiu laty, kiedy Biała Gwiazda finiszowała na 8. pozycji tabeli najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Bez względu na to, na której pozycji zakończymy sezon będzie on dla nas wszystkich przegrany. Mierzyliśmy w znacznie wyższe cele, ale taka jest piłka. Przed meczem ze Śląskiem na pewno nie będziemy składać broni. Rywale walczą o mistrzostwo Polski i może dojść w Krakowie do symbolicznego przekazania korony. Najpierw jednak oni muszą wygrać przy Reymonta, a my nie mamy zamiaru im tego ułatwiać. Kibicowska zgoda nie ma tutaj nic na rzeczy. Jeśli we Wrocławiu chcą być mistrzem, muszą ustępującego mistrza pokonać po walce fair na boisku - podkreśla Iliew.