Płocczanie po niespodziewanym zwycięstwie przed własną publicznością z Bogdanką Łęczna oraz wyjazdowym triumfie w Katowicach do spotkania z Zawiszą podchodzili w niebiańskich humorach. Dobra gra i komplet punktów rozbudziły nadzieje kibiców, którzy licznie stawili się na stadionie, aby wspomagać swą drużynę w jakże trudnym i ciężkim boju o pozostanie na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy.
Przed spotkaniem sen z powiek Liborowi Pale spędzały problemy kadrowe. Nafciarze musieli sobie radzić bez pomocy "super strzelca" Kamila Bilińskiego oraz utalentowanego brazylijskiego napastnika Mosarta. Siła rażenia płocczan zdecydowanie straciła na wadze. Brazylijczycy Joao Paulo Daniel oraz Ricardinho nie potrafili zastąpić podstawowych napastników. W grze płocczan był widoczny brak skuteczności pod bramką rywala. Brak tak wszechstronnego piłkarza jak "Bilu" rzucał się w oczy. Nafciarze udowodnili, że są uzależnieni od swojego napastnika, który w krytycznych momentach potrafi wziąć ciężar gry na siebie i w niekonwencjonalny sposób przesądzić o wyniku.
Obie drużyny stwarzały sobie sytuacje podbramkowe, jednak w oczy rzucał się brak skuteczności. Szczęście dopisało gościom w 12. minucie spotkania. Na uderzenie z 25. metrów zdecydował się Adrian Błąd. Piłka niefortunnie odbiła się od obrońcy gospodarzy i wpadła tuż obok bezradnego bramkarza Wisły. W kolejnych minutach Nafciarze próbowali doprowadzić do wyrównania, jednak piłka nie mogła znaleźć drogi do bramki Andrzeja Witana. Wynik w pierwszej połowie nie uległ już zmianie, pomimo niewielu prób piłkarzy obu zespołów.
Drugie 45 minut płocczanie zaczęli z wielkim animuszem. W 47. minucie spotkania kibice naftowego klubu wstali z miejsc domagając się podyktowania jedenastki na faulowanym w polu karnym Ricardinho. Sędzia Michał Mularczyk jednak nie wskazał na jedenasty metr. Kilka sekund później Paweł Zawistowski mógł przesądzić o wyniku spotkania. Piłka zmierzała do bramki jednak w porę interweniował Artur Wyczałkowski wybijając futbolówkę z linii bramkowej.
Tempo spotkania "siadło" po 25 minutach gry drugiej połowy. Nafciarze opadli z sił i nie potrafili nic konstruktywnego zrobić na boisku. Bydgoszczanie z takiego rezultatu byli zadowoleni, dlatego ograniczyli się do wyprowadzania groźnych kontrataków. W ekipie Wisły nikt nie potrafił wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Spotkanie w którym nie wyróżniła się żadna drużyna, zakończyło się szczęśliwym zwycięstwem gości. Trzy punkty zdobyte pozwolą podopiecznym Jurija Szatałowa zgłosić swój akces do walki o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Nafciarze nie wykorzystali niepowtarzalnej szansy na awans w tabeli, jednocześnie oddalając się od strefy spadkowej. Swoje marzenia muszą przełożyć do kolejnego arcyważnego spotkania w Polkowicach.
Wisła Płock - Zawisza Bydgoszcz 0:1 (0:1)
0:1 - Błąd 12'
Składy:
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Jakubowski, Wyczałkowski, Radic, Petasz, Sekulski (59' Hiszpański), Nadolski, Zembrowski, Gueye (59' Jaroń), Ricardinho, Joao Paulo.
Zawisza Bydgoszcz: Witan - Leśniewski, Drzymont, Skrzyński, Oleksy, Błąd (80' Kukol), Strąk, Ekwueme (46' Geworgian), Zawistowski, Stefańczyk, Wójcicki (64' Jankowski).
Żółte kartki: Wyczałkowski (Wisła) oraz Leśniewski, Jankowski (Zawisza).
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice).
Widzów: 4500