Alan Wesołowski: Pełna odpowiedzialność nie może spoczywać tylko na obrońcach

W pierwszej połowie spotkania gliwickiego Piasta z Flotą Świnoujście kontuzji nabawił się golkiper gości, Artur Melon. W jego miejsce między słupkami bramki biało-niebieskich stanął młody Alan Wesołowski, dla którego był to pierwszy występ od 21. kolejki i porażki z Bogdanką Łęczna 2:5.

Sebastian Kordek
Sebastian Kordek

Zespół Floty Świnoujście nie sprostał w Gliwicach Piastowi i przegrał przy Okrzei 2:3. Ta porażka spowodowała, że biało-niebiescy nadal będą musieli mocno bić się o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. - Myślę, że nie zaczęliśmy dobrze tego meczu. Przez pierwsze pół godziny Piast nas zdominował i dopiero później mogliśmy narzucić swój styl gry i podjąć jakąś walkę. Było już jednak za późno, bo przegrywaliśmy 0:2, później wprawdzie zdobyliśmy kontaktową bramkę, ale następnie znowu straciliśmy gola. I tak goniliśmy. Niestety nie udało nam się doprowadzić do remisu, jak to czyniliśmy w poprzednich spotkaniach - opisał mecz z Piastem Alan Wesołowski, bramkarz Floty.

Podopieczni Krzysztofa Pawlaka mogą czuć się tym bardziej zawiedzeni, ponieważ tydzień wcześniej Ruch Radzionków pokazał, że w Gliwicach da się wygrać. - Na pewno szkoda, bo wiedzieliśmy, że gospodarze przegrali ostatni mecz u siebie. Jednak nie byliśmy w stanie pokusić się o trzy punkty chyba przez to, że źle zaczęliśmy to spotkanie - szukał przyczyn porażki bramkarz. - Gdybyśmy w pierwszej połowie grali tak, jak w drugiej - mimo że wcale nie była to jakaś widowiskowa gra - to może byłoby inaczej. Podjęliśmy walkę, stwarzaliśmy sobie sytuacje, a przed przerwą praktycznie nic nie graliśmy i Piast cały czas był na naszej połowie, jak to się mówi - siadł na nas. Dlatego ciężko było nam grać swoją piłkę, skoro nie umieliśmy przenieść ciężaru gry pod bramkę gospodarzy - dodał.

Wprawdzie pod koniec meczu przyjezdni za sprawą Christiana Nnamaniego doprowadzili do stanu 3:2, ale na więcej nie było ich stać. - Trochę zabrakło czasu. Szkoda też tej trzeciej straconej bramki i później zdołaliśmy trafić tylko na 3:2, a niczego więcej zrobić się nie dało - stwierdził były zawodnik Piasta Choszczno.

Niebiesko-czerwoni stworzyli sobie ogrom sytuacji, oddając na bramkę przyjezdnych aż 26 strzałów. Z czego wynikało to, że Piast tak łatwo dochodził do dogodnych okazji podbramkowych? - Wydaje mi się, że w piłce jest teraz tak, że cały zespół broni i cały atakuje, dlatego pełna odpowiedzialność nie może spoczywać tylko na obrońcach. Cała drużyna zagrała słabo w defensywie i nie można pominąć pomocników oraz napastników, bo oni też odpowiadają za bronienie, a nie tylko linia obronna, no ale... - skomentował urodzony w Szczecinie piłkarz.

Zespół prowadzony przez Marcina Brosza miał też handicap w postaci własnych czterech ścian i żywiołowo reagujących kibiców. To nie ułatwiało zadania Flocie. - Piast ma piękny obiekt, mają wielu kibiców i można tylko pozazdrościć gliwiczanom, że mają taką atmosferę - przyznał 23-latek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×