Bogdanka Łęczna nie zamierza składać broni w walce o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Obecnie podopieczni Piotra Rzepki tracą pięć punktów do miejsca premiowanego przepustką do elity. - Cały czas walczymy o najwyższe cele. Nie ma w tej lidze zespołu, z którym nie umielibyśmy zdobyć kompletu punktów. Kiedy jednak meczu nie da się wygrać, to i punkt jest dobry. Zwłaszcza na wyjeździe - przyznaje Adrian Paluchowski, napastnik drużyny z Lubelszczyzny.
W ostatniej kolejce Bogdanka straciła dwa punkty w Bytomiu. - Polonia miała swoje sytuacje, zwłaszcza w pierwszej połowie i mieli po swojej stronie wszelkie argumenty ku temu, żeby ten mecz wygrać. Nam udało się przetrwać ten napór i po przerwie odpowiedzieć. Myślę, że ten punkt nie krzywdzi nikogo, bo oba zespoły strzeliły po jednej bramce i zmarnowały po kilka dogodnych okazji - analizuje gracz łęczniańskiej drużyny.
Za bohatera potyczki zawodnik lubuskiej drużyny bierze kibiców z Olimpijskiej. - Kibice stworzyli fantastyczną atmosferę. Było widać, że przez lata tworzyli oprawę meczów ekstraklasy, bo doping był najwyższych lotów. Nieśli Polonię swoim wsparciem, ale nie pozostawali obojętni także dla nas. Kiedy kibic na trybunie krzyknie, to od razu skacze adrenalina i tak gra się lepiej - kiwa głową z uznaniem Paluchowski.
Zespół z Łęcznej po słabej pierwszej połowie pokazał pazur w drugiej części gry. - Do przerwy był bezbramkowy remis, ale to trener nakreślił przed nami mocno asekuracyjną taktykę. Na drugą połowę wyszliśmy z zupełnie innym nastawieniem. "Siedliśmy" na Polonię i długo przeważaliśmy. Kiedy udało im się stawić nam opór, to wyszli z kontrą i strzelili bramkę. Tak naprawdę dopiero wtedy nastąpiło w naszych szeregach przebudzenie, bo kto wie czy gdyby nie to trafienie udałoby nam się przebudzić i trafić do siatki - powątpiewa napastnik Bogdanki.
Mimo trudnego położenia wiara w awans w ekipie z Lubelszczyzny nie gaśnie. - Zostało jeszcze pięć kolejek, a z całą czołówką tabeli gramy u siebie. U siebie punktujemy wszystkich jak chcemy, dlatego nas strata do miejsca premiowanego awansem nie przeraża. Nikt nam jeszcze nie uciekł na tyle, żeby nie dało się go dogonić. Mamy teraz u siebie mecz z Pogonią i na konto trafią kolejne trzy punkty - zapewnia Paluchowski.