Bez satysfakcji z medalu - rozmowa z Jakubem Wawrzyniakiem, obrońcą Legii Warszawa i reprezentacji Polski

Jakub Wawrzyniak w rozmowie ze SportoweFakty.pl przyznał, że miniony sezon był dla niego jedną z największych porażek w życiu. Mimo tego w przyszłym sezonie obrońca chce grać ku chwale Legii.

Kinga Popiołek: Ten medal gorzki ma smak...

Jakub Wawrzyniak: - Nigdy nie myślałem, że w mojej przygodzie z piłką nożną i całej karierze dojdzie do sytuacji, że jakikolwiek medal będzie mi się kojarzył z porażką. Takie mam odczucia, to mi towarzyszy. Ten medal nie daje mi żadnej satysfakcji. Traktuję go jako jedną z większych porażek, jakie miałem do tej pory w całym moim życiu zawodowym.

A czy to czasem nie było tak, że będąc już któryś tydzień z rzędu na pierwszym miejscu, którego nikt nie był w stanie wam odebrać - bo kiedy Legia gubiła punkty, to najbliżsi rywale również - uznaliście tę pierwszą lokatę niejako za pewnik? Bez względu na to, co się stanie i tak to ostatecznie Legia będzie triumfować?

- Z nami to było tak, że przewagę mieliśmy, ale ona nigdy nie była piorunująca ani potężna, żeby spokojnie móc podchodzić do kolejnego meczu. Faktem było, że drużyny nie punktowały, ale my również traciliśmy punkty. W ostatnich dziesięciu kolejkach zaledwie dwa razy wygraliśmy. To też pokazuje, że finisz w naszym wykonaniu był nawet nie przeciętny, a bardzo słaby. Był moment, kiedy mogliśmy odskoczyć, ale w tych ważnych chwilach zawodziliśmy. Ostatecznie, co jest takie trochę upokarzające, w przedostatniej kolejce będąc przez 10 tygodni na pierwszym miejscu, spadliśmy na czwartą pozycję i realnie pozbawiliśmy się szans na upragniony tytuł, dla mnie pierwszy.

Co się stało z Legią w Gdańsku?

- Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Gdańsk, to tam nie przegraliśmy mistrzostwa - zrobiliśmy to dużo wcześniej...

Jednak to właśnie tam zostaliście dobici niczym zwierzyna na polowaniu.

- Niestety tak. Bierzemy odpowiedzialność za to wszystko, co się wydarzyło, bo tylko my, piłkarze, jesteśmy temu winni. Teraz pojawiają się komentarze odnośnie do przyszłości trenera, a piłka jest tak przewrotnym sportem i często to detale decydują o sukcesie lub porażce. Trzy punkty więcej i po 18 latach zdobylibyśmy dublet. Do tego dołożylibyśmy dobrą postawę w Lidze Europejskiej i wszyscy mówiliby o Legii w samych superlatywach. A tak brakło trzech punktów i wszyscy nas oceniają nawet jako największe rozczarowanie sezonu.

Pojawiały się również dobitniejsze komentarze, jakie padały z ust chociażby waszych kibiców, którzy w ostatnim ligowym meczu was nie oszczędzili.

- Daleki zawsze byłem od komentowania postawy kibiców, wszyscy, którzy byli wtedy na Pepsi Arenie, widzieli, co się działo. Jedyne, czego żałuję, to faktu, że świadkiem tego wszystkiego była moja 5-letnia córka. Musiała słuchać rzeczy, które musiałem jej tłumaczyć już po przyjeździe do domu. Ona tego w pewnym sensie nie rozumie, natomiast jest już na tyle duża, żeby odróżnić agresję od złości. Tylko tego żałuję, a tak to kibice na trybunach mogą robić, co chcą i o to nie mam pretensji.

Nie chciałbym z tego robić wielkiej tragedii, bo tak nie było. Jednak muszę przyznać, że miałem małą satysfakcję, że pomimo tej całej nienawiści do nas - udało nam się ten mecz wygrać. Ot, taki mały psikus. Szkoda tylko, że to nic nie zmienia, bo sezon jest rozczarowaniem.

W ostatnich spotkaniach widoczne były nieporozumienia na boisku. Takie rzeczy powinny się przytrafiać drużynie, która gra razem tyle miesięcy?

- Teoretycznie nie. Natomiast, jak pokazuje piłka nożna i nasza postawa, coś takiego ma miejsce. Chciałbym, aby ten sezon był takim olbrzymim bagażem doświadczeń, bo do końca i w każdym meczu trzeba walczyć o mistrzostwo. Brakło nam trzech punktów, a nasza postawa w końcówce była daleka od tego, co byśmy chcieli oglądać.

Jakub Wawrzyniak po sezonie ligowym już zakasał rękawy do roboty.
Jakub Wawrzyniak po sezonie ligowym już zakasał rękawy do roboty.

Teraz surowo oceniasz drużynę, ale w trakcie sezonu krytyki nie szczędziłeś sobie.

- Ja po prostu jestem szczery i tu nawet nie chodzi o krytykę. Być może inni piłkarze starają się dobrze przedstawiać w mediach i dbać o swój wizerunek. Mnie to nie interesuje, jak się mnie opisuje i jak mnie ktoś postrzega. Ja po prostu jak najbardziej realnie i konkretnie staram się oceniać swoją postawę. I mam do siebie pretensję o końcówkę sezonu, bo nie dałem tej drużynie z przodu tyle, co wcześniej... Ale: było, minęło. Nie ma czasu na lament i rozpamiętywanie, bo już w środę jadę na reprezentację i akurat bardzo się cieszę z tego powodu, że nie będę musiał przez cały urlop bić się z myślami i rozpamiętywać, tylko będę od pierwszego dnia zgrupowania mocno zmotywowany do tego, aby być może zdobyć jakikolwiek medal w mistrzostwach Europy.

A ręka nie przeszkodzi w tych przygotowaniach do Euro (w trakcie rozmowy Jakub Wawrzyniak miał usztywniony prawy nadgarstek - dop. red.)?

- Mam nadzieję, że nie. Natomiast tak już na poważnie, to troszeczkę mi doskwiera i staram się unikać najbardziej bezpośrednich kontaktów z przeciwnikiem. Ale reprezentacja ma świetny sztab medyczny i w ogóle jest super (uśmiech).

I jadę tam do sanatorium (śmiech)?

- Otóż to (śmiech). Zobaczymy, jak to będzie, ale pierwszy tydzień się właśnie tak bardziej regeneracyjnie zapowiada.

Po całym sezonie pewnie przydałaby się chwila na to, żeby poszukać świeżości.

- Ale ja nie chcę szukać świeżości, chcę grać!

Takim zmęczonym materiałem?

- Mam na to tydzień, to wystarczy. Nie ma czasu na szukanie, trzeba grać. Myślę, że siedem dni to jest odpowiedni czas na to, by się zmobilizować przynajmniej na cztery tygodnie. Nie widzę potrzeby szukania dodatkowego czasu na odpoczynek.

Po zakończeniu sezonu rozpoczynają się ruchy transferowe, jednak twój kontrakt z Legią obowiązuje jeszcze przez rok.

- A kto by chciał takiego Wawrzyniaka (uśmiech)? Mam ważny kontrakt i chcę go wypełnić. Ku chwale Legii!

Źródło artykułu: