Od pierwszych minut do ataku przystąpili gospodarze. Kreatorami poczynań ofensywnych byli Kamil Majkowski oraz Filip Burkhardt, którzy rozdzielali piłki podczas tworzenia sytuacji strzeleckich. Sandecja przedzierała się środkiem, dużo niebezpieczeństwa było również po rajdach skrzydłami, zwłaszcza tymi prawą stroną. Przez około pół godziny, w pole karne Dolcanu Ząbki skierowanych było kilkanaście zagrań. Do ich wykorzystania brakowało jednak dokładności, a świetnymi interwencjami popisywał się Rafał Leszczyński, stojący między słupkami przyjezdnych. Bez wątpienia 20-letni bramkarz był najjaśniejszą postacią swojej drużyny, dzielnie radząc sobie z nieustającym naporem gospodarzy.
Kiedy wydawało się, że podopieczni Roberta Moskala wreszcie otworzą worek z bramkami, niespodziewanie prowadzenie objął Dolcan. Zaczęło się od błędu Mateusza Niechciała w środkowej strefie boiska, co zainicjowało szybką kontrę. Lewym skrzydłem popędził Damian Świerblewski, niepilnowany zbiegł w okolice pola karnego i uderzył w kierunku bramki. Jak się okazało, dośrodkowanie było na tyle niebezpieczne, że ku zdziwieniu miejscowej defensywy piłka wylądowała w siatce. Od 36 minuty na prowadzeniu byli przyjezdni.
Zawodnicy Sandecji bardzo szybko rzucili się do odrabiania strat. Do przerwy właściwie zdominowali wydarzenia na murawie, cały czas konstruując akcje na połowie rywala oraz zamykając gości w ich polu karnym. Po świetnym uderzeniu głową Martina Zlatohlavego, fantastycznie interweniował bramkarz Dolcanu. Nieco później w słupek trafił Dariusz Gawęcki, a na chwilę przed końcem pierwszej połowy w dogodnej sytuacji znalazł się Majkowski, ale zabrakło mu zimnej krwi.
Po zmianie stron znów w natarciu byli biało-czarni, chcąc doprowadzić do wyrównania. Zawodnicy Roberta Podolińskiego bronili się całą drużyną, koncentrując się wyłącznie na wybijaniu przeciwnika z rytmu. To skłoniło sądeczan do oddawania strzałów z dystansu, w czym pomagała śliska z powodu deszczu płyta boiska. Szczęścia próbowali Marcin Makuch, Marcin Woźniak, Arkadiusz Aleksander, a także Gawęcki i Majkowski. Za każdym razem jednak, albo brakowało celności, albo swój zespół przed stratą gola chronił Leszczyński.
Światełko w tunelu ukazało się miejscowym na około siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Z prawego skrzydła piłkę w pole karne posłał Gawęcki, a ładnym uderzeniem głową popisał się Bartosz Wiśniewski, wyrównując stan rywalizacji. Bramka wyraźnie uskrzydliła miejscowych, którzy rzucili się do kolejnych ataków, aby dobić swojego rywala. Zemściło się to już pięć minut później, bowiem po skutecznej kontrze na listę strzelców wpisał się Robert Chwastek. Sandecja próbowała jeszcze wywalczyć choćby jeden punkt, ponownie przyciskając swoich rywali, ale do końca meczu wynik nie uległ już zmianie.
Sandecja Nowy Sącz - Dolcan Ząbki 1:2 (0:1)
0:1 - Świerblewski 36'
1:1 - Wiśniewski 83'
1:2 - Chwastek 88'
Składy:
Sandecja: Bieszczad - Makuch, Frohlich, Zlatohlavy, Woźniak (90' Midzierski), Majkowski (69' Janić), Burkhardt (69' Szczepański), Gawęcki, Wiśniewski, Niechciał, Aleksander.
Dolcan: Leszczyński - Korkuć (84' Zapaśnik), Dybiec, Hirsz, Wełna, Zaniewski (52' Chwastek), Bazler (50' Koziara), Osoliński, Świerblewski, Piesio Tataj.
Żółte kartki: Zlatohlavy, Janić, Szczepański (Sandecja) oraz Korkuć, Tataj, Leszczyński (Dolcan).
Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).
Wypowiedzi trenerów:
Robert Moskal (Sandecja): Nie będę komentował gry mojego zespołu. W tym przypadku trzeba użyć naprawdę mocnych słów. Zachowujemy się jak "wsiowi" piłkarze, nie realizujemy zadań taktycznych, a będę wnioskował również o ukaranie całej drużyny, łącznie ze mną. Będą to kary finansowe.
Robert Podoliński (Dolcan): Jeszcze nie wierzę w to co się stało, bo przyjechaliśmy bez sześciu piłkarzy, którzy na co dzień występują w pierwszym składzie. Ponadto zagrało dwóch debiutantów, a zespół Sandecji to bardzo dobra drużyna. Nie oszukujmy się, mieliśmy dzisiaj mnóstwo szczęścia, a gospodarze byli bardzo groźni i zdecydowanie przeważali. Chwała zawodnikom, że byliśmy w stanie ograć Sandecję.