- Byłem w bardzo dobrej dyspozycji przed startem eliminacji w Lidze Mistrzów. Na tydzień przed meczem z Benficą Lizbona graliśmy ostatni sparing. W 90 minucie tego spotkania przeciwnik ostro mnie sfaulował i to był początek całego mojego nieszczęścia. Bolała mnie kość strzałkowa, ale tureccy lekarze nie zrobili nawet prześwietlenia. Jak się później okazało, kość była złamana, ale w taki sposób, że mogłem chodzić i nawet biegać. No to trenowałem jeszcze przez tydzień ze złamaną nogą, ale że ból był coraz większy, w końcu zrobiono mi to prześwietlenie. I wtedy okazało się, że kość jest złamana - opowiada "Pietia" w Dzienniku Polskim.
Pęknięta kość nie była jedynym zmartwieniem Brożka: - Miałem zakrzepicę w łydce. Wykryli ją jednak dopiero polscy lekarze, a konkretnie lekarz Wisły, Jacek Jurka. On nie zbagatelizował tego, że boli mnie ta łydka i natychmiast wysłał mnie na badanie USG. Dzisiaj już mogę o tym mówić spokojniej, ale wtedy nie było mi do śmiechu, bo problem był bardzo duży. Na tyle, że zagrożone było moje życie. Nawet nie chcę myśleć, co stałoby się, gdyby skrzep się oderwał. Na szczęście reakcja polskich lekarzy była bardzo szybka. Zajął się mną specjalista, który tylko potwierdził diagnozę. Trafiłem do szpitala i dość szybko rozpuszczono mi ten skrzep.
Jego umowa z Trabzonsporem jest ważna do końca maja 2013 roku, ale niewykluczone, że już w najbliższym oknie transferowym zmieni klub. Pytała o niego Wisła, w której występował przez 13 lat, ale na razie nie było konkretnych rozmów.
Źródło: Dziennik Polski.