Kasperczyk o debiucie w ekstraklasie: To była sinusoida

Podbeskidzie Bielsko-Biała na dwunastym miejscu zakończyło debiutancki sezon w T-Mobile Ekstraklasie. Choć przed rozgrywkami Górale byli pierwszym kandydatem do spadku, już na siedem kolejek przed końcem niemal zapewnili sobie ligowy byt. Trener Robert Kasperczyk pokusił się dla naszego portalu o refleksję na temat historycznego sezonu.

Podbeskidzie Bielsko-Biała ma za sobą historyczny sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po ponad dziesięciu latach starań o awans do ekstraklasy, drużyna prowadzona przez niedoświadczonego trenera wywalczyła sobie miejsce w elicie, i utrzymała je.

Górale - tak potocznie określa się piłkarzy Podbeskidzia - mieli, jak można się było spodziewać, trudny sezon, z którego mogą jednak wynieść na przyszłość ważne wnioski. Co znamienne, pomimo słabego początku - a wręcz fatalnego (przegrana w drugiej kolejce 0:6 z GKS-em w Bełchatowie) - zapewnili sobie ligowy byt niemal na siedem kolejek przed końcem rozgrywek. Cel został osiągnięty, a więc i motywacja do wygrywania była mniejsza. Skończyło się serią porażek u schyłku sezonu. Łącznie wiosną - nie licząc dwóch spotkań rozegranych w grudniu ubiegłego roku - bielska ekipa wywalczyła zaledwie 12 punktów w trzynastu rozegranych spotkaniach. Mimo niewątpliwego sukcesu jakim jest utrzymanie w ekstraklasie, pozostały złe wrażenie i mieszane uczucia. Jak widzi sezon 2011/2012 trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk?

- Sezon był sinusoidalny. Początek mieliśmy słaby, potem było fajnie i końcówka znów słabsza. W momencie, gdy byliśmy pod koniec tej sinusoidy, w tej górnej partii, zapewniliśmy sobie utrzymanie. I to był najpiękniejszy moment. Chociaż matematycznie jeszcze po meczu z Lechią Gdańsk gdzieś tam można było mówić, że jeszcze różnie może być, praktycznie wiedzieliśmy już, że mamy utrzymanie. Wówczas coś pękło. Coś złego się stało. Ja też zrobiłem odważne ruchy kadrowe w końcówce sezonu, co odbijało się na grze zespołu, na wyniku - analizuje szkoleniowiec Górali.

Mimo takiego obrotu spraw w końcówce rozgrywek, trener Podbeskidzia jest zadowolony z osiągniętego dość wcześnie celu. - Generalnie cel został osiągnięty stosunkowo szybko. Ja jestem przekonany, że wszyscy byliby zachwyceni, gdybyśmy do ostatnich meczy bili się o utrzymanie, a w przedostatniej kolejce je sobie zapewnili. Wszyscy biliby brawo, klaskaliby. A tutaj zrobiliśmy to na siedem kolejek przed końcem. Ta końcówka trochę rzuciła cień na dokonania chłopaków. Dla mnie chłopcy pokazali jednak, że nie jesteśmy przypadkowo w ekstraklasie - twierdzi Kasperczyk.

Trener beniaminka z Bielska-Białej przyznaje, że pewne błędy w przygotowaniach zostały popełnione. Szkoleniowiec zwraca szczególną uwagę na złą decyzję o pozostaniu zimą zespołu w kraju. Zdaniem Kasperczyka jego piłkarze byli "w gazie" po rundzie jesiennej, ale nie starczyło im sił na pełny sezon. - Ja konsultowałem się z naszym sztabem medycznym, zwłaszcza jak byliśmy w Grodzisku Wielkopolskim, i on mnie przestrzegał, że my nie uciągniemy na tym paliwie całej rundy. Natomiast w pierwszych meczach możemy zapewnić sobie utrzymanie. I tak rzeczywiście się stało. Te 23 punkty po rundzie jesiennej i dwa mecze wygrane na wiosnę sprawiły, że te drużyny, które były za nami już odpuściły nas. Już nie upatrywano w nas kandydata do spadku. To była jedna z przyczyn, ale nie jedyna - kończy Kasperczyk.

Źródło artykułu: