Trener Franciszek Smuda wbrew wcześniejszym zapowiedziom, które okazały się tylko zasłoną dymną dla Szwajcarów, postanowił wystawić od pierwszej minuty Roberta Lewandowskiego w miejsce Dimitrije Injacia. Była to jedyna zmiana w składzie w porównaniu do feralnego meczu z GKS Bełchatów, która miała zagwarantować ofensywny styl gry. W ekipie gości dość niespodziewanie na ławce rezerwowych zasiadł będący w dobrej formie Raul Bobadilla. - Musimy stosować rotację w składzie, aby zawodnicy byli w pełni sił na mecze ligowe - wyjaśniał powody swojej decyzji Latour Hanspeter, trener Grasshoppersu.
Piłkarze Lecha już od momentu wyjścia na murawę mogli liczyć na gorący doping ze strony swoich fanów. Ze Szwajcarii przyjechała ok. 30-osobowa grupka sympatyków Koników Polnych. Niesieni wrzawą kilkunastu tysięcy kibiców lechici już w 2. minucie mogli objąć prowadzenie. Dobrze zachował się Grzegorz Wojtkowiak, po którego akcji piłka znalazła się pod nogami Rafała Murawskiego, jednak Hernan Rengifo nie wykorzystał dośrodkowania reprezentanta Polski, posyłając piłkę nad poprzeczką. Dwie minuty później Peruwiańczyk już się nie pomylił. Semir Stilić przebiegł z piłką kilkanaście metrów, zagrał do Sławomira Peszko, który odważnie wpadł w pole karne i dośrodkował do Rengifo, a ten głową z bliska ulokował futbolówkę w siatce bramki Eldina Jakupovicia.
Lech grał z finezją i polotem, czego efektem były kolejne sytuacje podbramkowe. W 14. minucie po zagraniu Stilicia, Rengifo znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości, ale zdecydował się na podanie i z najbliższej odległości piłkę do pustej bramki skierował Lewandowski. Chwilę później mogło być 3:0. Po dośrodkowaniu Wojtkowiaka, piłkę głową zgrywał Rengifo, lecz strzał Stilicia z trudem obronił Jakupović. Po uzyskaniu dwubramkowej przewagi poznaniacy uspokoili swoją grę. Początkowo nadal mieli przewagę, jednak z biegiem czasu coraz śmielej radzili sobie piłkarze Grasshoppersu, czego efektem były niecelne i mało groźne strzały Guilermo Volloriego, Davide Calli oraz Demby Toure. Przed przerwą Lech poderwał się jeszcze raz. Stilić ponownie popędził z piłką przez spory obszar boiska, "nawinął" dwóch obrońców i bezskutecznie z 40 metrów próbował zaskoczyć wysuniętego bramkarza gości.
Po przerwie zawodnicy z Zurychu rzucili się do odrabiania strat. Zanim jednak zdołali zagrozić bramce Krzysztofa Kotorowskiego, Lech mógł zdobyć kolejną bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, obrońcy wybili piłkę pod nogi Murawskiego, którego precyzyjny strzał przy słupku z trudem obronił Jakupović. Potem jednak przez kilka minut trwało oblężenie bramki gospodarzy, co miało miejsce pierwszy raz w tym spotkaniu. Najpierw goście bez powodzenia dwukrotnie uderzali z dystansu, choć Bobadilli, który wszedł w przerwie, a także Veroloubowi Sataliciowi do trafienia w światło bramki brakowało kilkunastu centymetrów. W 54. minucie świetną okazję miał kolejny rezerwowy, Steven Zuber, ale na wysokości zadania stanął Kotorowski.
Gdy wydawało się, że gol dla gości wisi w powietrzu, Peszko przeprowadził kapitalny kontratak. Pomocnik Kolejorza zagrał do Rengifo, który odegrał do Stilicia, a Bośniak w sytuacji sam na sam trafił w słupek, ale piłka szczęśliwie odbiła się pod nogi Lewandowskiego i ponownie były napastnik Znicza Pruszków zdobył bramkę z najbliższej odległości. W 62. minucie Murawski z sześciu metrów trafił prosto w Jakupovicia, po dobrym dośrodkowaniu Rengifo z prawej strony boiska.
Goście starali się atakować, ale podopieczni Franciszka Smudy bardzo dobrze rozbijali ataki rywala i momentalnie stwarzali zagrożenie pod bramką Grasshoppersu. Na kwadrans przed zakończeniem meczu dwie okazje miał Stilić. Aktywny Bośniak najpierw uderzał z dystansu, a potem nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Zrehabilitował się już po kilkudziesięciu sekundach, bowiem w 76. minucie z ostrego kąta mocno wstrzelił piłkę w pole karne, a źle interweniujący Vollori pokonał własnego bramkarza. Eldin Jakupović wydawał się być załamany faktem, że już czterokrotnie kapitulował, bo zaczął popełniać proste błędy. Niewiele brakowało, a po wrzuceniu piłki z autu przez Wojtkowiaka padłby gol, bowiem reprezentant Szwajcarii wypuścił futbolówkę z rąk. Na szczęście dla gości na linii bramkowej dobrze ustawiony był jeden z obrońców.
W 83. minucie z rzutu wolnego mocno piłkę zagrywał aktywny Stilić, głową starał się ją musnąć Manuel Arboleda. Ostatecznie Jakupović odbił ją przed pole karne, gdzie bez zastanowienia z powietrza uderzył wprowadzony chwilę wcześniej Injać i było 5:0. Chwilę później Kolejorz przypieczętował zwycięstwo. W polu karnym w dobrej sytuacji znalazł się Murawski, który zwiódł obrońcę, ale piłka po jego uderzeniu odbiła się od poprzeczki. Tym razem w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Peszko i głową zdobył swojego pierwszego gola dla Lecha w oficjalnym meczu.
Poznańska lokomotywa rozjechała Koniki Polne i można śmiało twierdzić, że wjechała już do kolejnej rundy. - Zagraliśmy dobry mecz i na pewno wynik jest zasłużony - stwierdził po meczu Lewandowski. Drużyna Franciszka Smudy przeszła do historii, bowiem jest to najwyższe zwycięstwo w europejskich pucharach w historii poznańskiego klubu. Szkoleniowiec Kolejorza nie był jakoś z tego powodu zachwycony, bowiem cały czas część kibiców jest do niego sceptycznie nastawiona. - W Lechu długo nie przejdę do historii, bo widzę to po trybunach - mówi "Franz", który z polskimi drużynami osiągnął już sporo w Europie. - Awanse z Lechem Poznań smakują najlepiej, dlatego, że ja kibicom nie smakuję.
Lech Poznań - Grasshoppers Zurych 6:0 (2:0)
1:0 - Rengifo 4'
2:0 - Lewandowski 14'
3:0 - Lewandowski 56'
4:0 - Vallori (sam.) 76'
5:0 - Injac 84'
6:0 - Peszko 88'
Składy:
Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Henriquez, Peszko, Murawski, Bandrowski, Stilić (89' Cueto), Lewandowski (80' Injac), Rengifo (84' Reiss).
Grasshoppers Zurych: Jakupović - Voser, Vallori, Colina, Toure, Salatić, Cabanas, Callà (46' Zuber), Japrela (84' Mikari), Zarate, Lulić (46' Bobadilla).
Żółte kartki: Rengifo (Lech) oraz Lulić, Salatić, Jakupović (Grasshoppers).
Sędzia: Thomas Vejlgaard (Dania).
Widzów: 16 500.