Nie ma drogi na skróty - rozmowa z Tomaszem Fornalikiem, trenerem Ruchu Chorzów

Po objęciu funkcji trenera reprezentacji Polski przez Waldemara Fornalika, funkcję szkoleniowca wicemistrzów Polski objął, od 6,5-roku drugi trener Niebieskich, Tomasz Fornalik.

Michał Piegza: Funkcja pierwszego trenera to duża nobilitacja, ale i ogromna odpowiedzialność. Dla pana będzie to ewolucja czy rewolucja?

Tomasz Fornalik: Rewolucji nie planuję przeprowadzać. Uważam, że taka rzecz w Ruchu obecnie nie jest potrzebna. Także zostawmy rewolucję w spokoju. Najważniejsze jest dla nas, aby drużyna i poszczególni zawodnicy się rozwijali.

W Ruchu Chorzów, jako asystent miał pan okazję pracować z czterema trenerami. Kolejno byli to Marek Wleciałowski, Duszan Radolsky, Bogusław Pietrzak i Waldemar Fornalik. Czego miał się pan okazję od nich nauczyć?

- Ciężko powiedzieć konkretnie od kogo czego się można nauczyć, co podpatrzeć. Każdy trener, z którym współpracowałem miał swój warsztat i sposób pracy. A moim zadaniem jako asystenta było poznanie go, zrozumienie i dostosowanie się do warunków.

Pańskim asystentem został Marcin Węglewski. Dlaczego właśnie taki wybór?

- Zazwyczaj współpracownikami zostają osoby, które mają zbliżone podejście do treningów i mogą pomóc w pracy. Stąd właśnie taki wybór. Marcina znałem wcześniej, spotkaliśmy się i podjąłem decyzję, że będziemy razem pracować.

W czwartek Ruch rozpoczyna rywalizację w europejskich pucharach. Rywalem Niebieskich będzie macedoński Metalurg Skopje, który miał pan okazję oglądać w rywalizacji z maltańską Birkirkarą. Jak można scharakteryzować najbliższego przeciwnika Ruchu?

- Do dwumeczu, do rywalizacji pucharowej zawsze trzeba podchodzić z dużym respektem. Metalurg to zespół o dużej kulturze gry, o kilku indywidualnościach, szczególnie w przednich formacjach. Na pewno będą świadomi, że będzie to dla nich szansa sprawienia niespodzianki i trzeba się spodziewać trudnej przeprawy w dwumeczu.

Z drużyny, z podstawowych graczy latem odszedł Rafał Grodzicki. Czy dziura po kapitanie została skutecznie załatana Maciejem Sadlokiem?

- Nie tylko odszedł Grodzicki. Trzeba pamiętać, że zespół opuścili również Grzyb, Burliga, Josl i Abbott. A przecież Łukasz Burliga w obronie również często grywał. Tak więc mamy co najmniej cztery nazwiska, które coś znaczyły dla tej drużyny. I na pewno nie jest to bez wpływu na zespół. Nowi gracze muszą się do drużyny wkomponować. A na to potrzeba czasu.

Ostatnie pół roku Sadlok w Polonii Warszawa miał niezbyt udane. Czy odzyskał już pewność siebie, którą wcześniej mógł imponować i czy wrócił do formy jaką prezentował podczas poprzedniego pobytu w Ruchu?

- Maćka trochę nie było z nami i trudno ukrywać fakt, że brak regularnych występów nie wpływa na zawodnika zbyt dobrze. Potrzeba trochę cierpliwości i myślę, że czas będzie wpływał na jego korzyść.

Oprócz wspomnianego Sadloka do zespołu Niebieskich dołączyli doświadczeni Sultes i Panka oraz Kuświk. Który z tych graczy jest obecnie najbliżej wyjściowego składu lub też osiemnastki meczowej?

- Wszyscy mają szansę występu w meczu pucharowym. Natomiast Panka z racji tego, że później do nas dołączył, ma trochę zaległości treningowych i intensywniej musimy popracować nad jego formą.

Dla wielu zaskoczeniem było podpisanie kontraktu z Grzegorzem Kuświkiem. Co zadecydowało o tym, że Ruch postanowił pozyskać tego gracza?

- Obserwowaliśmy Grzegorza od dłuższego czasu. Jest to zawodnik, który wciąż się rozwija. Mimo, że ostatni czas spędził w pierwszej lidze to zagrał tam kilka ciekawych spotkań. Takiego typu gracza szukaliśmy. Stąd taki transfer.

W kadrze Niebieskich jest kilku młodych graczy: Starzyński, Kotus, Kołodziejski, Staszowski, Włodyka. Kibice na razie z dobrej strony mogli poznać pierwszego z wymienionych. Czy całej piątce dużo brakuje do starszych kolegów i do częstszej gry na boiskach ekstraklasy?

- Trudno powiedzieć ile im brakuje. Muszą pracować, aby osiągnąć pewien poziom i trochę czasu musi upłynąć. Jak będą się tak dalej rozwijać to na pewno swoją szansę otrzymają. Nie ma drogi na skróty.

W podanej kadrze na nowy sezon zabrakło kupionego z Wisły Płock bramkarza Krzysztofa Kamińskiego oraz Arkadiusza Lewińskiego, którego Ruch po półrocznym wypożyczeniu z Puszczy Niepołomice zdecydował się zatrzymać przy Cichej na dłużej. Jaka ich czeka przyszłość?

- Oficjalnej kadry na sezon jeszcze nie ma. W przypadku Kamińskiego i Lewińskiego nie zapadła jeszcze decyzja. Szansę na występy w Ruchu jesienią jak najbardziej mają.

Wróćmy jeszcze do meczów Ruchu w pucharach. Dwa lata temu gra w Europie odbiła się czkawką na zespole w kolejnym sezonie, a dokładniej rzecz ujmując w rundzie jesiennej. Czy teraz kibice mogą być spokojni o formę drużyny w rozpoczynającej się w sierpniu rundzie?

- To jest sport i tutaj nic nie jest dane raz na zawsze, ani dyspozycja, ani wynik. Wszystko jest rezultatem rywalizacji. Zawsze to kwestia pewnej niewiadomej. Jesteśmy świadomi, że musimy mocno pracować, aby runda była dla nas udana. Postaramy się, aby wynik w nadchodzącej rundzie był taki, który zadowoli wszystkich.

Czy jest szansa, że do zespołu dołączą jeszcze jacyś piłkarze. Analizując poszczególne formacje, najsłabsza na dzień dzisiejszy wydaje się defensywa, gdzie jest niewielkie pole manewru.

- Okno transferowe jest jeszcze otwarte. Tak więc wszystko się może wydarzyć.

Na koniec nie może zabraknąć pytania o reprezentację Polski. Którego z obecnych piłkarzy Ruchu Chorzów poleciłby pan nowemu opiekunowi kadry?

- Selekcjoner reprezentacji Polski żadnej innej drużyny nie zna tak dobrze jak Ruchu Chorzów. Przecież Waldemar Fornalik jeszcze tydzień temu trenował ten zespół i doskonale zna wszystkich zawodników i na pewno wie, którzy mogą się sprawdzić w kadrze.

Komentarze (0)