Prezes Ruchu płakał na konferencji

Ruch Radzionków nie przystąpi do rozgrywek I ligi. By dopiąć tegoroczny budżet śląskiemu klubowi zabrakło 400 tys. złotych. Z decyzją tą trudno było pogodzić się prezesowi klubu z Narutowicza.

- Kiedy kończyłem szkołę średnią i udałem się na egzaminy do Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu na jej murze przywitał mnie łaciński napis: "Per aspera ad astra", co znaczy "Przez ciernie do gwiazd". Ten cytat przyświecał mi potem przez całe życie, przez cały czas spędzony także w Ruchu Radzionków. Niestety w pewnym momencie tych cierni było za wiele - przyznaje z opuszczoną głową Tomasz Baran, prezes Ruchu Radzionków.

Ogłaszając wycofanie się klubu z rozgrywek I ligi szef Cidrów nie potrafił powstrzymać emocji. Swoją wypowiedź co chwila przerywał, bo głos mu się łamał, a po policzkach płynęły łzy. - Odchodzę z klubu ze spuszczoną głową. Poniosłem porażkę, bo nie udało mi się radzionkowskiego środowiska zarazić myślą, że ten klub to instytucja, która promuje biznes lokalny i miasto w całej Polsce. Niestety nie spotkało się to z odzewem, a ja wraz z grupą zapaleńców nie byłem w stanie dłużej ciągnąć tego wózka sam - wyjaśnia sternik klubu z Narutowicza.

- Decyzja ta przyszła mi z wielkim trudem. Wszyscy wiedzą ile kosztowało nas to nerwów, czasu i pieniędzy, ale wyniki były ukoronowaniem wszystkiego. Udało nam się w trzy lata wprowadzić klub z IV do I ligi, a potem przez dwa kolejne sezony spokojnie go w tym gronie utrzymywać. Na tym nasza misja się kończy, bo realia są takie, że z obecnym budżetem klub generowałby kolejne długi, a na to nie mogliśmy pozwolić. Do końca roku nasze zadłużenie wzrosłoby o kolejne 400 tys. złotych - kontynuuje Baran.

Wraz z całym zarządem obecny prezes podaje się do dymisji. Zaznaczył też, że nie zamierza startować w wyborach do nowych władz. Niewykluczone, że schedę po nim przejmie dotychczasowy wiceprezes klubu ds. finansowych Marcin Wąsiak, jeden z głównych entuzjastów przystosowania ligi, w której Ruch będzie grał do możliwości finansowych klubu. - Trzeba sobie jasno powiedzieć, że na obecnych warunkach Radzionkowa na utrzymanie drużyny w I lidze po prostu nie stać. Mogliśmy jeszcze powalczyć, trochę poczarować, ale ratowanie tego na pół roku po prostu nie miało sensu - przekonuje prezes radzionkowskiego klubu.

- Mam nadzieję, że po naszej decyzji ten klub nie upadnie, bo na to po prostu nie zasłużył. Trzymam kciuki za nowy zarząd, bo wierzę, że tym ludziom uda się kiedyś na nowo wprowadzić Ruch Radzionków do I ligi. Ostatnie lata to były piękne czasy i myślę, że powinniśmy zrobić wszystko, by one wróciły jak najszybciej. Żeby kibice tego klubu na nowo mogli się cieszyć z sukcesów sportowych Cidrów na tym szczeblu rozrywek - podkreśla Baran.

Na zakończenie swojego wywodu sternik klubu z Radzionkowa zupełnie się rozkleił. - Pragnę wszystkim podziękować za te lata, w których ze mną walczyli o silny Ruch. Przede wszystkim dziękuję współpracownikom, wszystkim ludziom żywo zaangażowanym w ten klub. Dziękuję także kibicom, bo oni zawsze byli z nami - puentuje prezes Cidrów.

Podczas konferencji prasowej pojawiła się kilkudziesięcioosobowa grupa sympatyków radzionkowskiej drużyny. Fani całą winą za los, jaki spotkał Ruch obarczają władze miasta, które przy okazji kampanii wyborczej w 2010 roku zapewniały, że zespół po awansie do I ligi otrzyma nowy stadion. Brak tego obiektu ostatecznie pogrążył radzionkowski klub. Szalikowcy w czasie trwania konferencji zachowywali się spokojnie, a w międzyczasie inna grupa fanów wywiesiła na płocie stadionu wymowny transparent z hasłem: "Tobor kłamca!" - odnoszący się do osoby burmistrza Radzionkowa, Gabriela Tobora.

Źródło artykułu: