Mistrzowi Polski udało się awansować do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W środę wrocławianie przegrali 0:1 z Buducnostią Podgorica, ale zwycięstwo 2:0 przywiezione z Podgoricy wystarczyło do awansu. - Po przegranym meczu to można uszy schować jak zając i nic nie mówić. Ponieważ jednak muszę coś powiedzieć to powiem wprost, że w szatni panował nastrój spokojny. Piłkarze zdawali sobie sprawę z tego, że w meczu eliminacyjnym trzeba zostawić wiele zdrowia i umiejętności na boisku. Buducnost była wymagającym rywalem, bo prezentowała się z niezłej strony pod względem technicznym i stwarzała sobie sytuacje, dlatego można powiedzieć, że wywalczyliśmy ten awans. Zawodnicy byli bardzo zmęczeni, musieli dużo się nabiegać, bo tego wymagała sytuacja. Jedna bramka stracona powodowała, że rywale grali do końca i stwarzali ogromne problemy. Udało nam się dowieźć tę "zwycięską porażkę" - powiedział Orest Lenczyk, trener drużyny z Wrocławia.
Doświadczony szkoleniowiec tłumaczył swoich zawodników, ale przyznał, że popełniali błędy. - Nie ma co wracać do oceny tego spotkania. Wszyscy wygrali już ten mecz przed pierwszym gwizdkiem. Mówiłem zawodnikom, że trzeba jeszcze zwyciężyć na murawie. Zagraliśmy trochę nerwowo i popełnialiśmy proste błędy. Zawodnicy grający ze sobą szczególnie w formacji obronnej, muszą rozegrać wiele meczów, by się rozumieć. W kolejnej rundzie jeśli zdobędziemy co najmniej jednego gola i nastąpi poprawa w grze obronnej, to mamy tam szanse na przejście do dalszej fazy - zaznaczył "Oro Profesoro".
Kolejnym rywalem WKS-u eliminacjach do Ligi Mistrzów będzie mistrz Szwecji, Helsingborgs IF. - Wiemy, że Helsingborg wygrał 3:0. Mam w pamięci grę z zawodnikami ze Skandynawii. Pod względem fizycznym będą dla nas bardzo trudnymi przeciwnikami. Czy piłkarsko? Oczekuję meczu, gdzie jeżeli zdobędziemy bramkę, to mamy szanse. W grze obronnej musi nastąpić jednak zdecydowana poprawa. Nie chodzi tylko o czterech obrońców, ale o współdziałanie pomocników, żeby to była zgrana i rozmieniająca się obrona. cudów nie ma. Zawodnicy grający ze sobą muszą wiele meczów rozegrać, aby nie popełniać błędów, rozumieć się i asekurować - powiedział trener Śląska.
Orest Lenczyk miał pretensje także i do siebie za to, jaki wyjściowy skład desygnował do gry, ale... - W drugiej połowie też bramki nie strzeliliśmy. Nie wypaliło to, co sobie zakładałem, żeby do przerwy mieć zero z tyłu, co da nam szansę rozpocząć drugą połowę ze skrzydłowymi. Wolałbym, żebyśmy nawet jednej akcji ofensywnej nie przeprowadzili, ale żebyśmy nie stracili gola, bo to było głównym założeniem. Gol padł po rzucie rożnym. Od dłuższego czasu wszystkie odprawy dotyczą tego, kto za kogo odpowiada w kryciu. Podkreślam zawodnikom, żeby nie zapominali, że najważniejsza jest piłka. Nie mamy dwumetrowego bramkarza, który siałby postrach - wyjaśnił szkoleniowiec.
Mimo wszystko trener wierzy, że jego zespołowi uda się przejść zespół ze Szwecji. Wszystko wskazuje także na to, że wrocławianie niebawem pozyskają nowego piłkarza. Niemal na pewno będzie nim Tomasz Jodłowiec. - Szanse zawsze są. Każdy mecz jest inny. W tej chwili obrona jest jaka jest. To wiadomo od dwóch miesięcy. Nie mogę wracać do sytuacji dlaczego nie gra Celeban czy Fojut. Wiadomo jakie są kulisy ich odejścia z klubu. Nas wzmocnił stoper z drużyny wicemistrza Polski. Było widać, że potrzeba wiele meczów, aby on zgrał się z innymi. Do transferów nie wracam. Co ja mam powiedzieć, skoro po miesiącu przygotowań i wielu sparingach dojdzie taki piłkarz, który nie zna innych zawodników. On nie będzie dla mnie od początku wzmocnieniem. Potrzeba czasu, żeby to zgrać i wykorzystać umiejętności tego czy tych, którzy dołączą do nas - stwierdził doświadczony trener.
Orest Lenczyk odniósł się także do postawi piłkarzy Buducnostii Podgorica. - Zdawałem sobie sprawę, że zawodnicy z Czarnogóry, którzy oczekują transferów do innych klubów, będą stawiać bardzo wysoko poprzeczkę. Ja na miejscu piłkarzy z Czarnogóry po takim przywitaniu kibiców dodałbym jeszcze 100 procent złości i zasuwał tak, aby doprowadzić ten mecz do zwycięstwa - powiedział.
- Puchary to jest impreza po której trenerzy najczęściej tracą pracę. Ja sobie zdaję sprawę, jaka jest presja tych, którzy żądają od drużyny, aby się wzniosła na wyżyny - podsumował Orest Lenczyk.
Śląsk zagrał źle..