Araszkiewicz o inauguracyjnym blamażu

Sandecja, łagodnie mówiąc, nie popisała się w pierwszym meczu obecnego sezonu, doznając wysokiej porażki przed własną publicznością. W sąsiedztwie brutalnej krytyki, trener jednak znalazł pozytyw.

Piotr Wiśniewicz
Piotr Wiśniewicz

Opiekun nowosądeczan nie szczędził gorzkich słów opisując postawę swoich podopiecznych w ligowej inauguracji. Choć nie wymieniał nazwisk, najwięcej żalu dało się wyczuć w kontekście formacji defensywnej. - Przede wszystkim gratulacje po tym spotkaniu należą się Jurijemu Szatałowowi, ponieważ jego zespół był wyraźnie lepszy w tym starciu. Jeśli chodzi o bramki, które straciliśmy, to wszystkie można opisać jednym słowem… katastrofa. Nie chcę moich zawodników obrażać czy ośmieszać, ale takie numery, jakie odstawili w tym meczu aż ciężko skomentować. Naprawdę brak mi słów, po prostu - powiedział Jarosław Araszkiewicz.

Okienko transferowe nadal jest otwarte, teoretycznie Sandecja mogłaby zostać wzmocniona, aczkolwiek szkoleniowiec nie liczy już chyba na sprowadzenie kogoś do składu. - Muszę coś sklecić z tego co jest, bo innego wyjścia nie widać. Na dzisiaj nas po prostu nie stać na wielkie transfery, a takie możliwości ma np. Zawisza, co było widać na murawie. Musimy jakoś sobie poradzić w obecnej sytuacji. Nie można tak grać, jak pokazaliśmy ostatnio przeciw gościom z Bydgoszczy. Marcin Cabaj obronił nawet karnego, a koledzy nie bardzo spieszyli się mu pomóc przy dobitce, stąd strata drugiego gola. Trzecia bramka samobójcza, czwarta po błędzie jaki ciężko zobaczyć nawet w b-klasie, a piąta wpadła po nabiciu rywala i umożliwieniu mu ataku sam na sam. Ciężko to jakoś racjonalnie skomentować, takie rzeczy właściwie nie mają prawa się przydarzyć na tym poziomie rozgrywek - skomentował opiekun nowosądeczan.

Lekarstwa na chorobę, która dręczy piłkarzy Sandecji, sztab szkoleniowy jeszcze nie odkrył, aczkolwiek są pomysły na poprawę sytuacji. - Trzeba sobie szczerze porozmawiać, a to może wykazać jakieś nasze problemy. Niewykluczone są zmiany, bo otwarta gra bez cofania się głęboko pod pole karne, nie przyniosła nam korzystnego rezultatu. Czyżby lepszym rozwiązaniem było postawienie autobusu w bramce? Wtedy, przy szczelnej obronie, jest szansa na zwojowanie czegoś również w przodzie. Liga się dopiero zaczęła, dostaliśmy srogie baty, lecz to nie jest jeszcze koniec świata. Sami sobie przecież stworzyliśmy takie tragiczne widowisko, także pretensje możemy mieć tylko do siebie samych - zakończył trener.

Następnie Jarosław Araszkiewicz odniósł się do jedynego pozytywu tego spotkania, którym jego zdaniem była postawa sądeckich kibiców. - Byli z nami przez cały mecz, od początku do końca nas wspierali w naprawdę fantastyczny sposób. Za to należy im się ogromny szacunek, bo w trudnym momencie pokazali, że są z nami na dobre i na złe. Na pewno nie zasłużyli sobie na oglądanie takiego blamażu w naszym wykonaniu i za to muszę ich szczerze przeprosić, za niezwykle fatalne widowisko na własnym boisku - zakończył zrezygnowany sternik Sandecji, bezradnie rozkładając ręce na znak rozczarowania bardzo słabym występem swoich podopiecznych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×