Sebastian Mila: Nie nosimy głowy w chmurach

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Śląsk Wrocław zdobył Superpuchar i przerwał serię fatalnych spotkań w swoim wykonaniu. Wrocławianie skupiają się teraz na starcie rozgrywek ligowych oraz meczu z Hannover 96.

- Chciałbym powiedzieć, że zwycięstwo w Superpucharze dedykujemy Amirowi Spahiciowi, który przechodzi teraz bardzo trudny moment, a także kibicom, którzy po porażce 0:3 z Helsingborgiem śpiewali, że nic się nie stało, a także że są z nami. To było coś fantastycznego, angielska atmosfera. Naprawdę postawiło nas to na nogi. Chcieliśmy w Warszawie na boisku zostawić jak najwięcej z siebie, aby oni się mogli we Wrocławiu cieszyć - powiedział Sebastian Mila. W niedzielę w Warszawie Śląsk Wrocław pokonał Legię Warszawę w rzutach karnych i wywalczył Superpuchar.

- Docierały do nas informacje odnośnie Legii Warszawa, odnośnie tego, że jest uważana za najlepszą polską drużynę i to ona powinna zdobyć mistrzostwo Polski. Oczywiście o tym się głośno mówiło, odbierano nam to, co zrobiliśmy. Wybór miejsca rozegrania meczu, w Warszawie na stadionie Legii, był dla nas zaskoczeniem, ale wiedzieliśmy o tym, że zwycięstwo z nimi tutaj będzie nas bardzo mocno cieszyło. Takie jest życie piłkarskie. Czasami triumfuje któryś z klubów, teraz to my wygraliśmy. Jesteśmy zadowoleni, ale zachowujemy absolutnie pokorę i nie nosimy głowy w chmurach - zaznaczył kapitan Śląska. Mecz odbył się na stadionie Legii, chociaż teoretycznie powinien został rozegrany na neutralnym terenie.

Bohaterem Śląska został Rafał Gikiewicz, który znakomicie spisywał i w trakcie spotkania, i podczas serii rzutów karnych. - Rzuty karne to są naprawdę duże nerwy i duża loteria. "Gikiego" znam, bo strasznie dużo i często gdzieś tam zostajemy razem po treningach i zakładamy się o różne rzeczy w tym karnych. Wiedziałem, że to jest bramkarz, który jest w stanie nam wybronić te rzuty karne i udało się. Pokazał wielką klasę i super to bronił. Chłopaki dobrze strzelali, cały zespół walczył, ławka żyła z drużyną. Wszystko pozytywnie - wyjaśnił pomocnik WKS-u.

Wrocławianie ostatnio byli mocno krytykowani i sami zdają sobie sprawę, że nie prezentowali się dobrze. - Pewien etap już przeszliśmy i teraz jakby złapaliśmy ten drugi oddech. Ta końcówka meczu, jak ruszyliśmy z tymi kontratakami, to fajnie to wyglądało. To jest jakiś plusik. Mam nadzieję, że to jest dobry prognostyk przed kolejnymi meczami - najpierw z Widzewem, a później z Hannoverem - powiedział piłkarz mistrzów Polski.

Mila w swojej kolekcji ma już wiele trofeów, ale... - Superpucharu jeszcze nie miałem. Mówiłem chłopakom, że bardzo bym go chciał, bo mi go brakuje do kolekcji. Teraz go zdobyliśmy i bardzo mnie to cieszy - stwierdził zawodnik.

Klub z Wrocławia w ostatnich latach wywalczył już Puchar Ekstraklasy, mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski, a teraz Superpuchar. Do kolekcji brakuje jeszcze Pucharu Polski. - Sam mam Puchar Polski zdobyty jeszcze w Grodzisku, ale on już jest stary. Fajnie było coś odświeżyć (śmiech). Oczywiście to jest plan na najbliższy sezon. Myślę, że każdy z piłkarzy, z każdego zespołu, powinien sobie stawiać cele w postaci mistrzostwa Polski, zdobycia Pucharu Polski, a później Superpucharu. Zawsze trzeba sobie stawiać najwyższe cele. Ja też tak robię, bo jeżeli tego nie będziemy robić, to znaczy że jest już sygnał, żeby kończyć - powiedział Mila portalowi SportoweFakty.pl.

- Za parę lat jak przyjadę do Śląska Wrocław to pierwsze co zrobię, to przyjdę odwiedzić i zobaczyć to, co udało nam się zdobyć - dodał.

W niedzielę Mila był przez cały czas wygwizdywany przez kibiców Legii. To efekt obraźliwej piosenki, którą piłkarze Śląska śpiewali po zakończeniu minionego sezonu. - Już nie będziemy śpiewać. Dwa razy takich błędów na pewno nie będziemy popełniać - podsumował Mila.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)