Mało kibiców, mało emocji - relacja z meczu ŁKS Łódź - Stomil Olsztyn

Kuriozalna bramka dla Stomilu po fatalnym błędzie dwójki obrońców ŁKS-u była najciekawszym momentem meczu tych drużyn. Gola dołożył także Łukasz Suchocki i 3 punkty pojechały do Olsztyna.

Piotr Ciesielski
Piotr Ciesielski

Zaledwie 999 osób mogło obejrzeć środowy mecz Łódzkiego Klubu Sportowego ze Stomilem Olsztyn, gdyż gospodarze nie otrzymali pozwolenia na organizację imprezy masowej. Wszyscy z zaciekawieniem oczekiwali jednak na pierwszy występ przed własną publicznością zupełnie nowej drużyny ŁKS-u. Po spadku z ekstraklasy, pozostało w Łodzi bowiem zaledwie kilku graczy - Bogusław Wyparło, Paweł Sasin i Artur Gieraga.

Mecz ze Stomilem pokazał jednak, że zespół ŁKS-u, oparty o graczy z niższych lig lub juniorów, nie będzie w tym sezonie wśród drużyn, rozdających karty na zapleczu ekstraklasy. Olsztynianie za wyjątkiem kilkunastu pierwszych minut przeważali w każdym elemencie i sprawiali wrażenie ekipy nie tylko lepszej technicznie, ale także motorycznie i taktycznie.

Pierwsza groźna akcja w tym meczu przyniosła gola. W 14. minucie lewą stroną z piłką popędził Michał Świderski, dośrodkował w pole karne, a tam Łukasz Suchocki był zupełnie niepilnowany przez defensorów gospodarzy i bez problemu strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce.

Przez kolejne fragmenty niewiele działo się na murawie, a od ciekawych akcji więcej było chaosu. Po części był on spowodowany postawą sędziego, który dostosował się do poziomu widowiska i mylił się bardzo często raz w jedną, raz w drugą stronę. Bardziej od pomyłek, zawodników denerwowało jednak to, że większość decyzji podejmował "na krzyk". Z drugiej strony, piłkarzy kilkakrotnie za bardzo poniosło i słusznie oglądali oni żółte kartki.

Gospodarze mogli wyrównać tuż przed przerwą. Zupełnie niewidoczny, a wręcz chowający się przed otrzymaniem piłki Jakub Więzik w końcu doszedł do główki, a interwencją na linii bramkowej uratował swój zespół jeden z obrońców Stomilu.

Losy meczu rozstrzygnęły się w 65. minucie, kiedy to padła kuriozalna bramka dla Stomilu. Próbujący wybijać piłkę na 30. metrze Michał Żółtowski zagrał ... karkiem w stronę własnej bramki, pobiegł do futbolówki Szymon Kaźmierowski, kopnął ją w stronę bramki rywala, a tam wślizgiem Daniel Cyzio uderzył najpierw w słupek, a po odbiciu od niego, piłka wpadła do siatki.

ŁKS w drugiej połowie tylko raz i to w niewielkim stopniu zagroził gościom. Tuż przed końcem spotkania piłka po rzucie wolnym przeleciała minimalnie nad poprzeczką bramki Tomasza Ptaka. To jednak zdecydowanie zbyt mało, aby liczyć na korzystny wynik.

- Byliśmy dziś słabsi w każdym elemencie od Stomilu. Okazało się, że nie jesteśmy w 100 procentach fizycznie przygotowani do tego spotkania, a tylko gdy ten warunek jest wypełniony, możemy nawiązać z kimkolwiek walkę - nie krył niezadowolenia po meczu trener ŁKS-u Marek Chojnacki.

ŁKS Łódź - Stomil Olsztyn 0:2 (0:1)

0:1 - Suchocki 14'
0:2 - Cyzio 65' (sam.)

Składy:

ŁKS Łódź:
Wyparło - Borsukov (65' Brud), Cyzio, Gieraga, K.Kaczmarek (46' Stąporski), P.Kaczmarek, Kuklis, Sarafiński, Więzik, Żółtowski (69' Osiński), Sasin.

Stomil Olsztyn:
Ptak - Bucholc, Baranowski, Głowacki, Glanowski, Niewulis, Kalonas (67' Tunkiewicz), Kaźmierowski (83' Filipek), Świderski (74' Michałowski), Suchocki, Jegliński.

Żółte kartki:
Sarafiński (ŁKS) oraz Kaźmierowski, Niewulis (Stomil).

Sędzia:
Rafał Rokosz (Śląski ZPN).

Widzów:
999.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×