- Od początku spotkania gra wyglądała nie najlepiej dla nas. Ruch miał na początku sytuacje, które mogły zakończyć się bramkami. Wówczas ten mecz mógłby się inaczej ułożyć. Pod koniec pierwszej połowy sędzia podyktował dla nas słuszny rzut karny i udało nam się zamienić go na bramkę. W drugiej połowie graliśmy mądrze, wiedzieliśmy już po meczu ze Śląskiem Wrocław, jak rozplanować to spotkanie. Przeciwnik dostał czerwoną kartkę i wiadomo, że przeciwko dziesięciu rywalom się łatwiej gra. Później Ruch dostał kolejną czerwoną kartkę, to już nie mógł atakować, żeby nie przegrać wyżej tego spotkania - powiedział Mariusz Stępiński, napastnik Widzewa Łódź.
Czy zdaniem widzewiaka, czerwone kartki dla dwóch zawodników Ruchu były zasłużone? - Pierwsza kartka była w pełni zasłużona. Byłem blisko tej sytuacji i widziałem, że zawodnik Ruchu uderzył wyprostowaną nogę w klatkę Radka Bartoszewicza. Drugą sytuacje ciężko ocenić na gorąco, będę musiał zobaczyć ją na powtórkach. Przypomina mi się taka akcja, jak kiedyś Djurdjevic z Lecha Poznań faulował Adriana Budkę, ale tym razem był to chyba mniej brutalny faul. Nie chcę tego oceniać, ale tak jak mówię, od razu przypomina mi się ta sytuacja - przyznał.
Największą bolączką łodzian jest złe wejście w spotkanie. Zarówno w meczu ze Śląskiem Wrocław, jak i Ruchem Chorzów, widzewiacy dają się zepchnąć do defensywy i budzą się dopiero po około pół godzinie gry. - Ciężko mi powiedzieć, czego to jest wina. Na pewno, tak jak mówię, będzie analiza meczu i będziemy się starać w kolejnym meczu wchodzić lepiej w spotkanie, żeby od początku przejąć kontrolę, jak najszybciej tylko się da. 30 minuta, kiedy się budzimy, to z niektórymi przeciwnikami w tej lidze może być już za późno, aby odrabiać straty. Wcześniej mówiłem, że Ruch miał sporo sytuacji i tylko szczęście nas uchroniło i Maciej Mielcarz, że nie straciliśmy bramki - mówił.
Młody napastnik stanął w spotkaniu z Ruchem przed kilkoma szansami na zdobycie gola. Jednak futbolówka po żadnym z jego strzałów nie znalazła się w bramce rywala. - Zawsze czegoś brakuje. Ale w tej kwestii to ja byłbym spokojny. Dzisiaj asystowałem przy bramce Mariusza Rybickiego i oddałem silny strzał. Najważniejsze jest grać, dobrze wchodzić w mecz i rozgrywać dobre spotkania. Bramki przyjdą same, o czym bardzo dobrze wiem - zakończył.