Bartłomiej Pawłowski: Zabrakło mi zimnej krwi

Po czterech kolejkach Warta ma na koncie pięć punktów. Dwa gole dla zielonych zdobył Bartłomiej Pawłowski, lecz jak sam przyznaje, nie jest do końca zadowolony.

W sobotę podopieczni Czesława Owczarka zremisowali z Dolcanem 2:2. Mimo że jedno oczko uratowali w 93. minucie, to nie mają się z czego cieszyć. - W tym pojedynku zakładaliśmy zdobycie pełnej puli. Skończyło się na tym, że tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego udało nam się uniknąć porażki. Gdyby nie padło wyrównanie, to byłby to dla nas niesamowity cios. Przez większą część spotkania kontrowaliśmy grę i mieliśmy sporo sytuacji, by podwyższyć prowadzenie 1:0 - powiedział Bartłomiej Pawłowski.

W roli gospodarza Warta zagrała w Grodzisku Wlkp. Czy miała zatem atut własnego boiska? - W pewnym stopniu tak, bo na trybunach byli nasi kibice. Nie brakowało też dopingu. Jeśli chodzi o płytę, to była przygotowana wzorowo, więc nie ma na co narzekać. O tym, że nie wygraliśmy zadecydował tylko brak zimnej krwi. Przede wszystkim mam na myśli siebie, bo przy stanie 1:0 zmarnowałem sytuację sam na sam z bramkarzem - zaznaczył młody napastnik.

- Mogłem wykorzystać zarówno okazję w drugiej połowie, jak i świetną szansę, którą miałem przed przerwą. Wtedy, gdy dobijałem strzał kolegi, duża część bramki była pusta, ale trafiłem w boczną siatkę. Do szczęścia zabrakło centymetrów - dodał Pawłowski.

W drugiej połowie 20-letni napastnik miał dwie sytuacje sam na sam z Rafałem Leszczyńskim. Pierwszą wykorzystał, zaś przy następnej fatalnie przestrzelił lewą nogą. - Nie przekładałem piłki, bo pozycja była bardzo dobra, a bramkarz źle ustawiony. Uderzenie w długi róg byłoby idealnym rozwiązaniem, jednak źle trafiłem w futbolówkę. Mimo wszystko dobrze, że uratowaliśmy remis, dzięki temu dystans do rywali jest nieco mniejszy - zakończył.

Źródło artykułu: