Mecz z Zawiszą Bydgoszcz był kolejnym meczem, w którym Arka po "frajersku" dała sobie wyrwać punkty. Porażka 0:1 zepchnęła gdynian na 8. miejsce w tabeli. - Nie w frajerski, ale w głupi sposób tracimy punkty. Z Kolejarzem i Cracovią dostajemy bramkę w ostatnich sekundach, teraz to my mamy piłkę meczową, ale nie wykorzystujemy okazji. Pretensje możemy mieć tylko do siebie. Charlie wziął piłkę, czuł się na siłach strzelać. Wziął odpowiedzialność na siebie. I nie strzelił… Możemy go winić za przestrzelony rzut karny. Zdarza się to jednak najlepszym piłkarzom na świecie - mówi w rozmowie z naszym portalem [b]Tomasz Jarzębowski.
[/b]
Antybohaterem spotkanie był bez wątpienia Charles Nwaogu. Nigeryjczyk w doliczonym czasie gry przestrzelił rzut karny. Wykazał się przy tym niesubordynacją względem trenera. "11" miał wykonywać bowiem Marcus da Silva. Czy koledzy z drużyny użyli gorzkich słów pod adresem Nwaogu? - Charlie zdaję sobie sprawę z tego, co zrobił. Siedział w szatni załamany i płakał. Cały zespół jest załamany, bo mieliśmy zdobyć jeden, jak nie trzy punkty - podkreślił kapitan żółto-niebieskich.
Z przebiegu meczu Arka wcale nie była gorszym zespołem. W przeważającej części drugiej połowy to gospodarze dominowali na boisku. - Bramkę dostaliśmy w dziwny sposób. Zawisza oddał strzał, dobitka i gol. Nie złapaliśmy zawodnika gości na pozycji spalonej. W pierwszej połowie goście mieli kilka okazji, ale po przerwie oprócz bramki praktycznie nam nie zagrozili. Za to my mogliśmy pokusić się o bramkę. Gdyby szczęście nam dopisało, to może wynik byłby inny... - mówił wyraźnie przybity Jarzębowski.
Kapitan gdyńskiej drużyny odniósł się także do sporej ilości czerwonych kartek. Tych prowadzący zawody arbiter pokazał aż cztery. Jedną ukarany został arkowiec, a trzema piłkarze Zawiszy. - "Radza" powinien dostać drugą żółtą, a nie od razu "czerwień". Obrońca Zawiszy już wcześniej zasługiwał na kolejne upomnienie, z czasem wyleciał z boiska. Przy rzucie karnym Charlie wychodził na czystą pozycję, więc czerwona kartka dla Skrzyńskiego według mnie zasłużona. Nie wiem jak było z Masłowskim. Arbiter wykartkował oba zespoły. Bo nam też wręczył kilka kartoników. Upomnienia dla rywali niestety nam nie pomogły. Straciliśmy bowiem trzy punkty… - wzdychał "Jarza".
Przed piłkarzami Arki dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Mecz z Termalicą został przeniesiony na inny termin. Za dwa tygodnie do Gdyni przyjedzie lider tabeli - Flota Świnoujście. Gdynianie będą mieli o czym myśleć? - Czy myśleć?...Na pewno musimy popracować nad koncentracją w końcówce meczu. Musimy zacząć wykorzystywać sytuacje, bo tych w meczach nam nie brakuje. Nie potrafimy umiejętnie wykończyć nadarzających się okazji. Mamy też młody zespół. Z Zawiszą na boisku przebywało trzech młodzieżowców. Na to trzeba brać poprawkę. Poza tym nie ma co się oszukiwać. Arka nie została wzmocniona przed sezonem trzema, czterema wartościowymi zawodnikami, na których wydano by pieniądze. Wiadomo jaka była sytuacja klubu. Teraz powoli Arka wychodzi na prostą. Gramy taką drużyną jak mamy. W kadrze są niedawni mistrzowie Polski. Na razie jednak do składu zdołał się przebić Mateusz Szwoch. I tak na potencjał, który dysponujemy, gra wygląda dobrze. Tylko nasze głupie błędy rzutują na stratę punktów - kończy Tomasz Jarzębowski.