- Na pewno nie jesteśmy w dobrych humorach. Nasza sytuacja nie wygląda optymistycznie. Dostajemy w łeb trzeci mecz i nie da się ukryć, że jesteśmy w bardzo trudniej sytuacji. Robi się powtórka z tamtego sezonu, że zakopaliśmy się na początku ligi, a później było ciężko przez cały rok. Tak, że na trzy mecze mamy zero punktów. Musimy coś zrobić. Na nasze szczęście jest teraz przerwa na kadrę i mamy dwa tygodnie bez ligi. Mamy nadzieję, że dobrze przepracujemy ten okres i musimy się wziąć do roboty i zrobić wszystko, żeby zacząć w końcu zdobywać punkty. Na początek mamy duży falstart, przegraliśmy trzy mecze. Mam nadzieję, że za dwa tygodnie będzie lepiej. Będzie jakiś szok w drużynie i wyjdziemy na Lecha zdeterminowani. Musimy zacząć zdobywać punkty. Z każdym kolejnym meczem, mimo iż jest początek sezonu, wszyscy nam uciekają - mówił po meczu z Widzewem Łódź Grzegorz Baran, piłkarz PGE GKS Bełchatów.
Podopieczni Kamila Kieresia stworzyli sobie w sobotnim spotkaniu kilka dogodnych sytuacji do zdobycia goli. Jednak w ostatecznych fazach akcji, bełchatowianom zabrakło skuteczności i zimnej krwi. - Wydaje mi się, że w tych kluczowych momentach brakuje spokoju. Stwarzamy sobie sytuacje, gra nie wygląda tragicznie. Widzew strzelił bramkę, gdy my pogubiliśmy krycie przy stałym fragmencie gry. Nie można tak. Po prostu nie można. Każdy zespół takie coś wykorzystuje. Widzew na tę chwilę ma dużo szczęścia, bo jakoś sytuacji wiele nie stworzył, a wygrał mecz. My stworzyliśmy sytuacje, zdobyliśmy bramki. Ale jedna została nieuznana, bo był spalony. Wydaje mi się, że był. Ale wcześniej sytuacji też mieliśmy kilka. Gdyby Wróbel trafił, to byłaby bramka. Mirek Bozok trafił w słupek. Jak się nie strzela bramek, to się przegrywa. Dlatego jesteśmy w tym miejscu a nie innym - przyznał.
Po 3. kolejkach T-Mobile Ekstraklasy, PGE GKS Bełchatów zajmuje 14. miejsce w tabeli i może pochwalić się zerowym dorobkiem punktowym. W następnej serii gier, bełchatowski zespół podejmie przed własna publicznością drużynę Lecha Poznań.