W Motorze Lublin powtarza się sytuacja, jaka do niedawna miała miejsce w ŁKS Łódź. Tam oficjalnie trenerem był Andrzej Pyrdoł, podczas gdy w rzeczywistości tę funkcję pełnił Piotr Świerczewski. 70-krotny reprezentant Polski nie posiada odpowiedniej licencji, dlatego też konieczne są takie zabiegi.
Sawa w środę miał zostać zwolniony, a tymczasem w sobotę znów usiadł na ławce - tym razem obok Świerczewskiego. Obaj panowie niemal cały czas dyskutowali i wymieniali uwagi. Sawa jednak nie wszedł do szatni, zaś całą przerwę spędził snując się z zadumaną miną w okolicach ławki rezerwowych.
Rady poprzednika mogły okazać się cenne, gdyż były zawodnik Olympique Marsylia nie ukrywa, że nie zna personaliów znacznej części swoich podopiecznych i obecnie ma niewielką wiedzę o ich potencjale. Oferta z Motoru była jedyną, jaką otrzymał i zdecydował się na podjęcie pracy w II-ligowcu. Natomiast nie traci on rezonu i wierzy, że pod jego wodzą drużyna będzie wstanie wydostać się z ostatniego miejsca w tabeli. - Ten tydzień jest o tyle ciężki, że mecze są w środę i sobotę. Treningi będą w zasadzie rozruchowe, tutaj niewiele możemy zrobić. Natomiast w następnym tygodniu już ostro weźmiemy się do pracy - zapewnia Świerczewski.