Kibice KGHM Zagłębia Lubin oczekiwali, że ich ulubieńcy uporają się z Widzew Łódź. Nic bardziej mylnego. Drużyna z Łodzi, która rozgrywała pierwsze wyjazdowe spotkanie w tym sezonie, od początku potyczki bardzo dobrze prezentowała się na Stadionie Zagłębia w Lubinie. - Nie był to z naszej strony idealny mecz. Od początku nie zagraliśmy tak, jak byśmy chcieli. Widzew nam strzelił bramkę i potem dobrze bronił. Dla nas to było bardzo ciężkie. W drugiej połowie chcieliśmy zagrać agresywniej i przejść do pressingu. Niestety się nie udało i nie zdołaliśmy strzelić bramki - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego Robert Jeż.
Miedziowi nie mieli zbytnio pomysłu na grę. Często starali się zagrywać tak zwane długie piłki, lecz łodzianie byli na to przygotowani. - Widzew grał zawsze agresywnie i zawsze piłkarze z Łodzi byli blisko z nas. Było ciężko grać przeciwko nim i może dlatego posyłaliśmy długie piłki? - zaznaczył "playmaker" Zagłębia, Robert Jeż.
Nie dość, że Zagłębie zbytnio nie potrafiło zagrozić bramce rywala, to jeszcze po błędzie Pawła Widanowa samo straciło gola. - Zawsze ktoś zrobi błąd. Tym razem zrobił to jeden z naszych piłkarzy. Mieliśmy jeszcze dużo czasu, aby z tym wynikiem coś zrobić. Niestety się nie udało - podsumował Jeż.