Czarne Koszule do sobotniego meczu przystępowały z pozycji faworyta i zasłużyły na zwycięstwo, do pełni szczęścia zabrakło jednak skuteczności i dobrej dyspozycji sędziego Roberta Małka. Gospodarze bardzo długo gonili wynik i spotkanie ostatecznie zakończyło się remisem, a gola wyrównującego po świetnym strzale z rzutu wolnego zdobył właśnie Brzyski.
- Przede wszystkim źle weszliśmy w ten mecz, graliśmy nerwowo i byliśmy przestraszeni - przyznaje Polonista. Jego zespół w pierwszej części gry prezentował się przeciętnie, po przerwie gospodarze ruszyli już jednak do zdecydowanego natarcia. - W szatni powiedzieliśmy sobie parę słów, że teraz wychodzimy, atakujemy Jagiellonię i walczymy o trzy punkty. Ostatecznie się nie udało, szkoda - mów Brzyski.
Zdaniem trenera Piotra Stokowca jedną z przyczyn słabszej pierwszej połowy w wykonaniu gospodarzy mogły być zmiany w składzie, na prawej obronie zagrał bowiem występujący dotychczas na przeciwległej flance Adam Pazio, na środku defensywy pod nieobecność Adama Kokoszki szansę gry dostał Wojciech Szymanek, w środku pola kibice oglądali Dimitrije Injaca, a z przodu od pierwszych minut na boisku pojawił się Daniel Gołębiewski.
- Ciężko powiedzieć, czy byliśmy tym zestawieniem zaskoczeni. O składzie dowiedzieliśmy się w dniu meczu. Mamy w kadrze nie tylko osiemnastu, ale nawet dwudziestu pięciu równorzędnych zawodników, trener chce dać szansę wszystkim i każdy musi się postarać, aby swoją okazję wykorzystać - wyjaśnia skrzydłowy stołecznej drużyny.
Były gracz Ruchu Chorzów z końcowego rozstrzygnięcia zadowolony oczywiście nie jest. - Wiadomo, że Jagiellonia przyjechała do nas, żeby ugrać jakieś punkty i im się to udało. Praktycznie od początku musieliśmy gonić wynik i zdołaliśmy wyrównać dopiero w końcówce. Można powiedzieć, że nie jesteśmy zadowoleni z tego jednego punktu, ale taka jest piłka - kończy Brzyski.