Na komplet punktów wywalczony na obcym boisku zespół z Podlasia czeka od 11 grudnia ubiegłego roku. Wówczas drużyna prowadzona jeszcze przez Czesława Michniewicza zwyciężyła z Lechią Gdańsk na PGE Arenie po golu Grzegorza Rasiaka strzelonym na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Był to jedyny wyjazdowy sukces Jagiellonii w tamtym sezonie, kompleks białostoczan znalazł bowiem potwierdzenie także w Pucharze Polski, z którym drużyna pożegnała się po klęsce w Zdzieszowicach.
W rozgrywkach minionych żaden ligowy zespół poza własnym obiektem nie prezentował się tak źle, ja żółto-czerwoni, więcej punktów wywalczyć potrafiła nawet słabiutka Cracovia. Dość powiedzieć, że wynik osiągnięty przez żółto-czerwonych przy Konwiktorskiej był dopiero trzecim ligowym remisem, jaki za kadencji Tomasza Hajty Jagiellonia zdołała przywieźć z obcego boiska!
- Dawno nie wygraliśmy na wyjeździe i musimy robić wszystko, aby w końcu przełamać tą passę - nie kryje skrzydłowy białostockiej drużyny, Tomasz Kupisz. W świetle awersji do obcych boisk nawet ten punkt powinien jednak Jagiellonię cieszyć, czego nie kryje Euzebiusz Smolarek. - Szkoda, że nie byliśmy w stanie wygrać z Polonią, ale jeden punkt o też jest dobry wynik - mówi zawodnik, który przy Konwiktorskiej zadebiutował w barwach podlaskiego zespołu.
- Wynik, który osiągnęliśmy mówi o tym, że nasza liga jest bardzo wyrównana i z wyjątkiem Legii ze wszystkimi ekipami można zdobywać punkty zarówno u siebie, jak i na wyjeździe - komentuje z kolei trener Hajto. - My na pewno będziemy ostro pracować nad tym, żeby przywozić punkty z obcych boisk, bo jak dotychczas to była nasza pięta achillesowa. Przy Konwiktorskiej zrobiliśmy pierwszy krok ku temu by pokazać, że na wyjazdach też trzeba uważać na Jagę - przestrzega były reprezentant Polski.
Nadzieję na poprawę Hajto widzi w tym, że latem drużyna dostała zastrzyk świeżej krwi i niewielu pozostało w niej zawodników, którzy pamiętają wyjazdowe niepowodzenia z ubiegłego sezonu. Z zawodników, którzy przed dziesięcioma miesiącami zwyciężyli w Gdańsku, w sobotę na boisko przy Konwiktorskiej wybiegli tylko Kupisz, Alexis Norambuena, Łukasz Tymiński i Tomasz Frankowski. Przed kolejną szansą na przełamanie niemocy Jagiellonia stanie za dwa tygodnie w Szczecinie.