Dolcan na początku drugiej połowy zdobył bramkę i był na najlepszej drodze do wywiezienia kompletu punktów z Bydgoszczy. Na kilkadziesiąt sekund przez końcem meczu miejscowi zdołali jednak wyrównać. Taki obrót spraw zdenerwował bramkarza gości, który rozegrał bardzo dobre spotkanie. - Szczerze? Nie wiem, co mam powiedzieć. Znowu w doliczonym czasie tracimy taką samą bramkę. Identycznie było w pojedynku z Wartą, też strzelili na remis tuż przed końcem. Także nasz zawodnik wyprowadzał piłkę na szesnastym metrze, strata i gol. Możemy mieć pretensje tylko do siebie, przed meczem punkt bralibyśmy w ciemno. Niestety, w tej chwili czujemy niedosyt, bo do 3 oczek zabrakło minuty. Można było to utrzymać i wracać szczęśliwym do Ząbek. Byliśmy o krok od wygranej na trudnym terenie, z pretendentem do awansu - komentował w rozmowie ze SportoweFakty.pl Rafał Leszczyński.
Niewielu zespołom udaje się zdobyć w Bydgoszczy jakiekolwiek punkty. Czy zatem mimo straty gola w ostatnich sekundach, Dolcan cieszy się z remisu? - Szanujemy ten wynik, bo niewielu udaje się tutaj cokolwiek zdobyć. Trzeba to docenić, to nie jest zły rezultat. Walczymy dalej, cieszymy się, że udało nam się podnieść po ciężkiej klęsce 1:4 u siebie z Kolejarzem Stróże - przyznał.
Piłkarze z Ząbek w meczu z Zawiszą ustawili się bardzo defensywnie. Na ławce usiadł Maciej Tataj, który jest jednym z czołowych strzelców zespołu. Taka taktyka przyniosła efekt, bowiem przez większość spotkania bydgoszczanie bili głową w mur. - Maciek usiadł na ławce decyzją trenera. Założenie było takie, by utrzymać się wysoko przy piłce. Mateusz Piątkowski ma ku temu świetne predyspozycje, jest silny i wysoki. Dlatego też szkoleniowiec zdecydował się na niego z przodu - zakończył.