W meczu z Piastem Gliwice zespół Wisły Kraków rozegrał fatalne zawody. Biała Gwiazda ani razu nie zdołała realnie zagrozić bramce beniaminka, samemu przy wielkim udziale szczęścia przegrywając tylko dwoma bramkami. Piłkarze Marcina Brosza nie tylko bowiem trafiali do siatki rywala, ale też trzy razy obijali poprzeczkę bramki strzeżonej Sergeia Pareiko.
Drużyna z Reymonta po sześciu kolejkach T-Mobile Ekstraklasy zgromadziła zaledwie siedem punktów, co przepełniło czarę goryczy. Po porażce w Gliwicach do dymisji podał się Michał Probierz. - Trzeba mieć jaja i umieć podjąć właściwą decyzję we właściwym momencie - argumentuje były opiekun drużyny 13-krotnych mistrzów Polski.
- Trener po meczu wszedł do szatni i oznajmił, że na konferencji prasowej poda się do dymisji. Był to dla nas szok, bo nikt z nas nie spodziewał się, że sprawy mogą nabrać takiego obrotu. Wszyscy liczyliśmy raczej na to, że uda nam się w Gliwicach wygrać i podtrzymać serię zwycięstw rozpoczętych w Gdańsku. Wydaje się, że decyzja trenera jest pokłosiem naszego słabego występu - ocenia Cezary Wilk, pomocnik Białej Gwiazdy.
Probierz przed meczem na Okrzei nie dawał swoim podopiecznym żadnych sygnałów, że drogi trenera i Wisły mogą się rozejść. - Nie odbieraliśmy przed meczem żadnych sygnałów, że trener nosi się z zamiarem dymisji. Zachowywał się normalnie i wszyscy nastawialiśmy się na to, że w meczu z Piastem uda nam się zdobyć trzy punkty. W mediach też ten temat się nie przewijał, więc jesteśmy zszokowani tym co się stało - przyznaje gracz krakowskiej drużyny.
Wydaje się, że obok fatalnej postawy Wisły w Gliwicach wpływ na decyzję Probierza miała także reakcja kibiców z Krakowa, którzy po meczu długo dawali wyraz swojej dezaprobaty dla postawy zespołu. Zawodnicy musieli z wyniku i gry gęsto się tłumaczyć. - Nie będę zdradzał co kibice nam powiedzieli i co my odpowiedzieliśmy im. To nasza prywatna sprawa i niech to zostanie między nami - ucina Wilk.