W regulaminowym czasie i po dogrywce Jagiellonia remisowała z Lechią Gdańsk 2:2. Do wyłonienia ostatniego ćwierćfinalisty potrzebne były rzuty karne. Ze znakomitej strony pokazał się w nich bramkarz Jagi, Jakub Słowik, który obronił strzały Abdou Razacka Traore i Łukasza Surmy, a żółto-czerwoni zwyciężyli w konkursie jedenastek (5:4). - Zawsze trzeba brać pod uwagę, że w Pucharze Polski może być dogrywka, a następnie rzuty karne. Stojąc w bramce robiłem wszystko, co w mojej mocy. Udało mi się obronić dwie jedenastki i bardzo się z tego powodu cieszę. Wiadomo, że rzuty karne są loterią i nie ukrywam, że miałem dużo szczęścia - powiedział Słowik.
W 46. minucie na murawie zameldował się Łukasz Tymiński. Defensywny pomocnik skutecznie egzekwował ostatni rzut karny, po którym w obozie Jagiellonii zapanowała euforia. - Po wejściu na boisko nie najlepiej mi początkowo szło i powiedziałem sobie, że muszę się zrehabilitować tym karnym i przechylić wygraną na naszą stronę. Było to zadanie, które wypadało wykonać. Nie byłem wytypowany do tego karnego, bo trenerzy typują tylko pierwszych pięciu wykonujących jedenastki, o dalszej kolejności decyduje drużyna i padło właśnie na mnie, a ja się podjąłem. Początkowo przeszło mi przez głowę, że bramkarz pójdzie "na dziko" do rogu i strzelę w środek, ale pomyślałem sobie, że skoro jest to wysoki bramkarz, to lepiej będzie jak uderzę precyzyjnie po ziemi i się udało - stwierdził Tymiński.
Jakie cele Jaga wiąże z obecną edycją Pucharu Polski? - Chcemy w tych rozgrywkach zajść jak najdalej, bo jest to zarówno prestiż, jak też najkrótsza droga do europejskich pucharów. Dodatkowo takie zwycięstwo na pewno podbudowuje przed kolejnymi meczami i miejmy nadzieję, że będzie to dla nas właśnie taki kopniak, tym bardziej, że w pewnym momencie rzutów karnych byliśmy w dalekiej podróży i udało nam się z niej wrócić - zakończył Tymiński.