Przemysław Pitry: Po pierwszym trafieniu worek z bramkami się rozwiąże

Przemysław Pitry w Lechu Poznań spędził dwa lata. Nie może ich zaliczyć jednak to zbyt udanych. Przez cały ten czas uchodził za piłkarza z wielkim potencjałem, którego nie potrafił jednak zaprezentować. Dopiero pod koniec rundy wiosennej zeszłego sezonu Pitry zaczął regularnie strzelać bramki wchodząc z ławki rezerwowych. Latem jednak postanowił zmienić barwy klubowe, bo miał dość roli dżokera. W sobotę znów pojawił się w Poznaniu, lecz tym razem na boisku występował w koszulce Górnika Zabrze.

Przemysław Pitry w barwach Lecha rozegrał 52 mecze w ekstraklasie, w których zdobył siedem bramek. Do sobotniego meczu napastnik Górnika Zabrze podszedł wyjątkowo. Chciał pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić trenerowi poznańskiej drużyny, Franciszkowi Smudzie, że ten popełniał błąd, dając mu tak mało szans gry.

Były zawodnik Lecha tego meczu do udanych nie zaliczy. Rozegrał słabe spotkanie. Miał sporo strat, a jego dwa strzały głową nie zagroziły Krzysztofowi Kotorowskiemu. Każdą nieudaną akcję Pitry bardzo przeżywał, co pokazywało, jak bardzo zależało mu na udanym występie. Po meczu nie miał powodów do radości, bowiem jego zespół przegrał 0:3. - W pierwszej połowie, szczególnie jej drugiej części, pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie coś zdziałać na Lechu. Mieliśmy parę takich sytuacji, po których mogliśmy strzelić i mogła być niespodzianka. Tymczasem sraciliśmy bramkę po naszej asyście. Przy drugiej bramce również nie potrafiliśmy wybić piłki i popełniłem błąd, bo nie pokryłem Bartka Bosackiego - opowiada niepocieszony zawodnik Górnika. W o wiele lepszych humorach byli jego byli koledzy z Lecha, a szczególnie Bartosz Bosacki, który zdobył drugą bramkę dla gospodarzy. - Było sporo sytuacji, w których walczyliśmy z Przemkiem. Udało nam się wszystkie wygrać, tak więc należy się cieszyć. Osobiście wierzę w Przemka i jego umiejętności. Na pewno jeszcze pokaże, że jest dobrym zawodnikiem - mówi kapitan Lecha.

Zarówno Pitry, jak i piłkarze poznańskiej drużyny przyznawali po meczu, że na boisku nikt nie myślał o przyjaźni. Każdy zacięcie walczył dla swojego zespołu. Według 27-letniego napastnika gra Lecha nie różni się za bardzo od tej z poprzedniego sezonu. - Gra Lecha wygląda tak samo. Zawodnicy, którzy odeszli, już nie mówię tutaj o sobie, zostali zastąpieni podobnymi - twierdzi Pitry.

Górnik fatalnie rozpoczął sezon. Po trzech meczach ma na swoim koncie tylko jeden punkt, a w dodatku nie zdobył żadnej bramki. - Jeden remis u siebie i dwie porażki na wyjeździe - to na pewno nie jest budujące. Musimy walczyć jednak do końca. Teraz mamy ciężki mecz z Legią na własnym stadionie - mówi napastnik zabrzan. - Gdzieś straciliśmy skuteczność, szczególnie ja. Nie umiem tego wytłumaczyć. Na pewno na dniach się nad tym zastanowimy. W sparingach każdy strzał mi wychodził. Strzelaliśmy bramki nawet z silnymi drużynami. Trzeba czekać na pierwsze trafienie, a wtedy worek z bramkami się rozwiąże.

Komentarze (0)