Mariusz Mowlik (ŁKS Łódź): Czuję się pewnie przy wykonywaniu rzutów karnych, więc podszedłem do jedenastki. Nie sprawia mi to problemów, więc wziąłem ten ciężar na siebie i się udało. Strzeliłem pierwszą bramkę w ŁKS, ale niestety nie ma się z czego cieszyć. Nie przyniosło nam to bowiem punktów. Gramy bardzo fajnie pierwszą połowę, mamy sporo sytuacji, a wychodzimy na drugą i jak frajerzy tracimy szybko bramkę ze stałego fragmentu gry. Nie wiem nawet co powiedzieć, bo nasz występ w drugiej połowie to była tragedia. Do przerwy wszystko było OK, w szatni powiedzieliśmy sobie, że nic nie zmieniamy i dalej gramy to samo, a wyszło jak wyszło. Głupia strata na lewej stronie, z tego wyszedł rzut wolny, ktoś nie pokrył Piotra Piechniaka i znów przez głupie błędy indywidualne tracimy nie tylko bramki, ale i punkty. Przy drugiej bramce Bodzio wychodzi do piłki, krzyczy "moja", a ktoś mu wybija piłkę i zamiast wyprowadzać kontrę, to rywale mają akcję na 20. metrze i pada gol. Już po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić wyżej. Polonia co prawda miała ze dwie-trzy sytuacje, ale to my prowadziliśmy grę, stwarzaliśmy dogodniejsze okazje do strzelenia bramek, no i gdyby było choćby 2:0, nikt by nie mógł nic powiedzieć. Na pewno oczekiwania względem naszego zespołu są większe, ale spokojnie, jeszcze nas proszę nie skreślać. Musimy wyeliminować błędy indywidualne i już tak jak w drugiej połowie nie zagramy, a gorzej się nie da. W ataku nasza siła również nie jest na razie zbyt duża. Trzy mecze i nie mamy jeszcze strzelonej bramki z gry. To jest nasza bolączka, ale nie mamy takich indywidualności jak Polonia. Chociażby mówię tu o Radosławie Majewskim, który rozgrywał piłkę w środku pola. Do formy wraca jednak Paweł Drumlak i wierzę, że będzie wzmocnieniem składu. Może to on poprowadzi naszą grę.
Marcin Adamski (ŁKS Łódź): W drugiej połowie nie powinniśmy pozwolić Polonii na granie piłką, to my powinniśmy przejąć inicjatywę, tak jak przed przerwą. Niby wyszliśmy na boisko skoncentrowani, ale nie realizowaliśmy założeń taktycznych. Aby wygrać z takim klubem jak Polonia, nie można tracić takich bramek, jakie straciliśmy w sobotę. Po tym gdy rywale wyrównali, gra nam zupełnie siadła. Mamy w zespole sporo młodych piłkarzy, którzy dotychczas nie grali wiele w ekstraklasie i dlatego uważam, że ta pierwsza bramka dla Polonii była decydująca, bo chłopakom podcięła skrzydła i nie potrafiliśmy się zebrać jako zespół.
Jarosław Lato (Polonia Warszawa): Cieszy mnie szczególnie druga połowa, bo o pierwszej musimy jak najszybciej zapomnieć. Mam nadzieję, że ten mecz podniesie nasze morale i będzie już tylko lepiej. Na razie się jeszcze docieramy, formacja ofensywna mocno się zmieniła po zawirowaniach przedsezonowych, ale z meczu na mecz robimy postępy.