Pilot do ręki i patrzeć na wyniki innych drużyn - rozmowa z Jasminem Buriciem, bramkarzem Lecha Poznań

Jasmin Burić dobrze prezentuje się między słupkami bramki Lecha Poznań. W Lubinie golkiper Kolejorza na pewno się nie nudził, a przez kilkanaście minut miał przed sobą eksperymentalny blok obronny.

Artur Długosz: Po pierwszych kilkunastu minutach wydawało się, że w meczu z Zagłębiem Lubin nie będziesz miał dużo pracy. W drugiej połowie jednak musiałeś się trochę wysilić w bramce.

Jasmin Burić: - Naprawdę byłem trochę zaskoczony przez pierwsze 30 minut meczu. Zagłębie Lubin ma dobry zespół. Patrząc na nazwiska, grają tam dobrzy piłkarze. Myślałem, że w pierwszej połowie będzie trochę więcej pracy. Świetnie graliśmy w tej pierwszej części meczu, ale już w drugiej się zaczynało coś dziać pod naszą bramką. Sądzę jednak, że przez całe spotkanie zespół dobrze bronił. Na końcu uratowaliśmy to zwycięstwo.

Skąd wzięła się ta słabsza gra Lecha Poznań, kiedy to Zagłębie was zdominowało? W tej drugiej części meczu zaprezentowaliście się już gorzej.

- Prowadziliśmy 1:0 i Zagłębie musiało nas atakować. Dla nich to było jak wszystko, albo nic. Nas cieszą trzy punkty zdobyte w Lubinie. Oni musieli nas atakować, a my się dobrze broniliśmy. Naprawdę nie daliśmy im żadnej okazji stuprocentowej do zdobycia gola.

W drugiej połowie po czerwonej kartce dla Kebba Ceesay miałeś przed sobą trochę eksperymentalny blok defensywy z Vojo Ubiparipem i Jakubem Wilkiem na bokach obrony.

- Tak, naprawdę trochę był dziwny ten blok obrony. Mogę powiedzieć, że dobrze zagrali i jeden, i ten drugi. Nie dopuściliśmy do straty bramki. Ogólnie cały zespół się dobrze bronił. Najważniejsze są trzy punkty.

Instruowałeś chłopaków, którzy nominalnie grają w ofensywnie, co mają teraz robić, jak się mają ustawiać?

- Nie (śmiech). Trochę tylko krzyczałem do nich "plecy" i żeby się dobrze ustawiali, byli blisko siebie. To jest najważniejsze w takich momentach gry i tak rzeczywiście było.

W ostatniej akcji meczu Zagłębie miało rzut wolny tuż zza pola karnego. Po strzale piłkę odprowadzałeś tylko wzrokiem...

- Ta piłka jak już leciała... Ja jej nie widziałem. Wszyscy piłkarze z Lecha i Zagłębia stali w murze. Nie widziałem futbolówki i myślałem, że Jeż (Robert Jeż - dop.red.) uderzył w moją stronę i czekałem, ale naprawdę jej nie widziałem. Szukałem jej między nogami, ale nie mogłem jej znaleźć. Kiedy strzelił to tak patrzyłem i naprawdę było blisko... Na szczęście przeleciała obok słupka i nie wpadła do bramki.

Wygraliście dwa ostatnie mecze i przynajmniej do poniedziałku będziecie liderem.

- Teraz mamy naprawdę spokojny weekend. Tylko pilot do ręki i patrzeć na wyniki innych drużyn. Ogólnie dobrze zagraliśmy. Z Piastem Gliwice też pierwsza połowa była słaba, a druga już dobra. Tym razem pierwszą odsłonę spotkania zagraliśmy bardzo dobrze, drugą już trochę słabiej. Najważniejsze są jednak punkty zdobyte w Lubinie.

W tamtym sezonie mieliście kryzys po tym, jak dobrze graliście na początku sezonu.

- Tak pamiętam to. To jest już teraz ten taki czas, jak to przytrafiło się nam sezon temu. Tym razem mamy jednak trochę inny zespół i naprawdę mogę powiedzieć, że ta drużyna ma dobry charakter. Walczymy o każdą piłkę i gramy naprawdę do końca. Zawsze nam się uda coś zrobić.

Czyli myślisz, że w tym sezonie takie wahanie formy wam się nie przydarzy?

- Mam nadzieję, że nie.

Czyli Lech Poznań do końca rundy utrzyma się na pierwszym miejscu w tabeli?

- Naprawdę byłoby fajnie na wakacje udać się jako lider. Mamy przed sobą sporo meczów do rozegrania i zobaczymy co się będzie działo.

Po meczu w Lubinie słychać było, że radość ze zwycięstwa była ogromna.

- (Śmiech) Naprawdę cieszyliśmy się bardzo z tego meczu. Można powiedzieć, że w drugiej połowie Zagłębie cały czas atakowało i było ciężko w tej części spotkania. Uratowaliśmy jednak te trzy punkty i z tego bardzo jesteśmy zadowoleni.

Komentarze (0)