- Strzeliłem gola dobijając strzał Radovicia. W poprzednich meczach z Pogonią zanotowałem też dwie asysty, więc nie jest źle. Stąpam jednak twardo po ziemi i wiem, że kilkakrotnie mogłem lepiej dograć. Kilka razy zachowałem się troszeczkę głupio, a przez straty nadzialiśmy się na kontrataki. Nadal mam nad czym pracować - zapewnił Jakub Kosecki po wygranym 3:0 spotkaniu z Pogonią.
Legia znokautowała gospodarzy praktycznie w dwadzieścia minut, po czym kontrolowała wydarzenia. Nie forsowała tempa i nie pokazała fajerwerków, ale ich zwycięstwo nie było zagrożone. Nerwowe dla warszawian były tylko początkowe minuty, w których rywal miał dwie szanse na objęcie prowadzenia.
- Pogoń w pierwszym kwadransie dyktowała warunki, miała sytuacje podbramkowe. Trochę nas tym zaskoczyła, ale w porę się obudziliśmy. Strzeliliśmy bramkę, za chwilę drugą i po przerwie trzecią na dobicie przeciwnika. Wygraliśmy pewnie i zasłużenie. Powinniśmy grającemu w osłabieniu rywalowi strzelić jeszcze kilka goli, ale zabrakło dokładności w podaniach. Szkoda - podsumował pomocnik Legii.
Szczecinianie, którzy kończyli mecz w dziewięciu, narzekali na pracę arbitra. - Faule, po których obrońcy Pogoni otrzymali drugie żółte kartki, były ewidentne. Dąbrowski trzymał Kucharczyka za koszulkę, przerwał akcję. Nie ma o czym gadać - ocenił Kosecki. - Na boisku było ostro. Od początku nastawialiśmy się na mecz walki, a nie przyjaźni. Ta druga była na trybunach, gdzie kibice stworzyli znakomitą atmosferę. Oby więcej takich meczów przy pełnym stadionie, bo polska piłka od razu ożywa - chwalił.
Pod okiem trenera Andrzeja Dawidziuka - Kosecki zagrał niezłe zawody. Niemiłosiernie dał się we znaki Peterowi Hriczce. Słowak w pojedynkach z młodym piłkarzem sprawiał wrażenie kompletnie zagubionego. - Przeprawa nie była łatwa, a Hricko zagrał solidnie. Wygraliśmy z przewagą trzech bramek i to nas będą chwalić, choć Pogoń zagrała dobre zawody. Pokazaliśmy klasę i wróciliśmy na fotel lidera - przekonywał Kosecki.