Sebastian Kosiorowski to wychowanek Kolbuszowianki Kolbuszowa. W swojej krótkiej karierze występował także w juniorach Orłów Rzeszów, Stali Mielec oraz Korony Kielce. W tej ostatniej 18-latek występował w Młodej Ekstraklasie, jednak w tym roku wygasł mu kontakt. Działacze Korony nie zdecydowali się jednak przedłużać umowy z utalentowanym bramkarzem i Sebastianowi nie pozostało nic innego jak szukać nowego pracodawcy.
Wiesław Kosiorowski, ojciec golkipera, chcąc pomóc synowi w znalezieniu nowego klubu zabrał go na testy do krakowskiej Wisły. Tam obu panów czekała jednak niemiła niespodzianka. Wisła, która od dłuższego czasu nie narzeka na zbyt wielki wybór bramkarzy, nie przetestowała Kosiorowskiego nawet w meczu sparingowym rezygnując z niego lekką ręką. - Sebastian chciał grać w Krakowie. Dla mnie to rzecz przedziwna, że w Młodej Ekstraklasie oprócz 18-letniego Treli broni bramkarz, który ma 23 czy 24 lata. To co to za Młoda Ekstraklasa? - pyta retorycznie ojciec bramkarza.
W Krakowie umiejętności golkipera postanowiono sprawdzić w... siłowni. - W Wiśle potraktowano nas na zasadzie: odbyliście u nas testy, cieszcie się, bo można to wpisać w CV i róbcie dalej, co chcecie - z niekrytym oburzeniem wyjaśnia Kosiorowski senior. - Bramkarz powinien mieć warunki i umiejętności, tych Sebastianowi nie brakuje, ale to już problem Wisły, że zrezygnowali - ucina.
Według jednego z naszych rozmówców piłkarz nie dostał poważnej szansy, gdyż rynkiem transferowymi młodych zawodników rządzą układy. - A jak było z Błaszczykowskim? Żeby nie Jurek Brzęczek nigdy by go w Wiśle nie było. W Krakowie, ale nie tylko, bo tak w wielu klubach często rezygnuje się z młodych piłkarzy, którzy nie mają "pleców". Ale to szybko wyjdzie, kiedy okaże się, że kluby nie mają utalentowanej młodzieży, bo ta wyjechała na Zachód - przewiduje jeden z działaczy czołowego klubu ekstraklasy.
Kolejnym ruchem Wiesława Kosiorowskiego był kontakt z menedżerem piłkarskim Bartoszem Olędzkim (menedżer m. in. Michała Janoty z Feyenoordu), któremu udało się załatwić testy w szkockim pierwszoligowcu Motherwell. Po rozegraniu kilku meczów sparingowych Szkoci byli młodym Polakiem zachwyceni i natychmiast przygotowani bardzo korzystną umowę na dwa lata. - Po kilku sparingach przyszła informacja, żeby szybko przyjeżdżać do Szkocji, bo w Motherwell chcą Sebastiana. Byli nim niemal zachwyceni. Umowę na dwa lata podpisaliśmy w bardzo miłej atmosferze - opowiada Kosiorowski.
- Wie pan, co? Dobrze jednak się stało, że ci niby fachowcy z polskich klubów nie poznali się na talencie syna. Dzięki temu pojechał do Szkocji i trafił w znacznie lepsze ręce, niż mógłby trafić w Krakowie czy w Kielcach. Oby się teraz dobrze rozwijał - kończy Wiesław Kosiorowski.