Starzyński nieomal uciszył krajanów

Ruch nie zdołał wywalczyć w meczu z Pogonią nawet punktu. - Zabrakło szczęścia i sytuacji strzeleckich - rozpoczął analizę Filip Starzyński, którego od zdobycia wyjątkowej bramki dzieliły centymetry.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Trener Ruchu Jacek Zieliński zabrał na Pomorze Zachodnie małą brygadę zawodników związanych z tym regionem. Na murawę nie wysłał tylko Bartosza Flisa. Pozostali, czyli Marcin Kikut, Mateusz Kwiatkowski i Filip Starzyński dostali szansę występu. Ten ostatni jako jedyny zagrał od pierwszego do ostatniego gwizdka.

Starzyński urodził się w Szczecinie. Pierwsze piłkarskie kroki postawił w Wicherze Przelewice, następnie trafił do Salosu Szczecin, skąd przeniósł się do Ruchu. W poniedziałek powrócił i nieomal zdobył bramkę na wagę remisu. Jego uderzenie z rzutu wolnego w 62. minucie zatrzymało się na poprzeczce.

- Nie wiem, co mogłem poprawić w tej sytuacji. Zabrakło po prostu szczęścia. Dosłownie kilka milimetrów niżej i byłaby bramka. Czy chciałem uciszyć Szczecin? Nie, powiem inaczej: żałuję, że nie udało się trafić i tym samym ucieszyć rodzinę i znajomych, którzy zasiedli na trybunach. Zebrał się ich całkiem spory fanklub, ze dwadzieścia osób. Do Szczecina zawsze wracam z radością. Wielu znajomych się tu uczy i miło tu zajrzeć - opowiadał Starzyński.
Ruch poniósł w Szczecinie drugą porażkę z rzędu Ruch poniósł w Szczecinie drugą porażkę z rzędu
Po spotkaniu chorzowianie nie mieli czego świętować. Wyjechali z Pomorza bez punktów, tylko po przerwie prezentując przyzwoitą grę. Pogoń, która także nie pokazała niczego wyjątkowego, objęła prowadzenie w 23. minucie i dowiozła prowadzenie. - Na pewno widowisko było wyrównane. Ani jedna, ani druga strona nie osiągnęła przewagi w praktycznie żadnym fragmencie. Zabrakło nam szczęścia i sytuacji strzeleckich. Niby rozegranie jest dobre, ale im dalej w las, tym więcej drzew i w okolicach bramki już nie idzie. Gospodarze nie zagrali rewelacyjnego meczu, ale byli o jedno trafienie skuteczniejsi i udało im się wygrać - zauważył pomocnik.

Trener Zieliński nie ukrywał, że jego podopieczni nie zrealizowali przedmeczowego planu. Jak on wyglądał? - Mieliśmy się wystrzegać fauli w okolicach szesnastki. Edi ma przecież znakomicie ułożoną stopę, z czego potrafi skrzętnie skorzystać. Szczególną uwagę zwracaliśmy na środek pola, gdzie operują: wspomniany Brazylijczyk i Aka. Przewidywaliśmy, że w tym sektorze będą chcieli uzyskać nad nami przewagę.

- Poza tym trener uczulał nas na szybkie kontrataki. No a tu jedyny gol wpadł po jednym z nich. Nie wiem, czy ktoś zawalił w defensywie... Pewnie ktoś nie pokrył, powrót do obrony był zbyt wolny i tak wpadła bramka - komentował młody piłkarz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×