- Niestety nie udało się wygrać w tym roku na wyjeździe. Na pewno nie jest to fajne uczucie. W następnej rundzie postaramy się o podreperowanie tego bilansu. Przed nami jeszcze mecz z Lechem Poznań, w którym bardzo chcemy wygrać i godnie pożegnać się z kibicami - mówił po meczu z Widzewem Michał Janota, gracz Korony Kielce.
W sobotnim spotkaniu zawodnicy z Kielc musieli radzić sobie bez kilku podstawowych graczy. Wyłączeni z gry w tym meczu byli m.in. Tomasz Lisowski i Pavol Stano. - Trochę nas to podłamało. Ale myślę, że nawet mimo nieciekawej sytuacji kadrowej powinniśmy zrobić swoje. Niestety tak się nie stało, dlatego przegraliśmy - powiedział Janota.
Jak przyznał 22-latek Widzew Łódź wygrał zasłużenie i umiejętnie wykorzystał słabe strony kielczan. - Widzew pokazał wyższość w tym meczu. W pierwszych minutach mocno nas zdominował. Wygrał przede wszystkim walką, dobrą grą w środku pola, czyli tam, gdzie byliśmy gorsi. Miał dużo miejsca, by rozgrywać piłkę w środku i świetnie to wykorzystał - stwierdził.
Czego zabrakło zawodnikom Korony, aby z Łodzi mogli wywieźć jakikolwiek dorobek punktowy? - Zabrakło po trochę wszystkiego. Między zawodnikami ze środka pola, a
obrońcami były bardzo duże odległości. Podobnie jak między środkiem pola, a napastnikiem. To był nasz największy problem - przyznał.
Sporo kontrowersji w zespole Korony wywołała decyzja arbitra z pierwszej połowy, kiedy nie zdecydował się podyktować rzutu karnego dla gości. - Na pewno należał się nam rzut karny, co nas mocno podenerwowało. Czasami sędzia ma do podjęcia bardzo trudne decyzje podczas meczu i niestety dzisiaj podjął je na naszą niekorzyść - zakończył.