Filip Burkhardt w połowie grudnia rozwiązał kontrakt z Sandecją Nowy Sącz i stał się wolnym zawodnikiem. Młodszy z braci Burkardtów niejednokrotnie powtarzał ile łączy go Arką Gdynia. Piłkarz zapowiedział, że nie widzi przeszkód aby wrócić nad morze. - Wszystko zależy od trenera Pawła Sikory i jego koncepcji. Jeśliby mnie w niej widział, to byłoby wspaniale. Jestem pewny, że w Gdyni czułbym się i grałbym jeszcze lepiej niż w Sandecji. Ta drużyna nie miała żadnego celu, wciąż graliśmy o nic. A ja chcę grać w drużynie, która swoje cele ma. W takiej, która o coś walczy, gdzie jest presja wyniku i presja kibiców. Tego w Nowym Sączu nie było - mówił w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
Temat transferu "Burego" w zasadzie upadł po tym, jak trener Sikora przyznał, że choć Burkhardta ceni za umiejętności, to obecnie Arka ma inne priorytety. Szuka przede wszystkim napastnika, a na pozycji, na której gra Filip ma już kilku zawodników. - Od przybytku głowa co prawda nie boli, ale deficyt mamy na innych pozycjach. Tam gdzie gra Burkhardt mogą u nas grać Michał Rzuchowski, Piotr Kuklis, Mateusz Szwoch, nawet Marcus da Silva. Nie mam absolutnie nic do Filipa, cenię jego umiejętności i znam jego walory. Po prostu na tę chwilę mamy w tym miejscu kłopoty bogactwa - przyznał szkoleniowiec żółto-niebieskich dla trojmiasto.sport.pl.
W podobnym tonie wypowiedział się wiceprezes Arki ds. sportowych. - Znam Filipa od wielu lat i miło wspominam współpracę, ale decyzja w takim przypadku należy tylko i wyłącznie do trenera. Jeśli powiedziałby, że chce Burkhardta, to zaczęlibyśmy sondować temat. A tak - nie ma to sensu - stwierdził Michał Globisz.
Źródło: trojmiasto.sport.pl